• +48 509 289 135

O tym jak wygrać z wszystkimi i z samym sobą na Warta Challenge…

Mud Goats > Blog > O tym jak wygrać z wszystkimi i z samym sobą na Warta Challenge…

O tym jak wygrać z wszystkimi i z samym sobą na Warta Challenge…

Beton Mar 10, 2016 0 1099

WARTA CHALLENGE oczami Speedy’ego KOZAlesa:

DSC_7138

WARTA CHALLENGE Marathon&Half – Bieg #5 Ostatnia odsłona biegów nad Wartą, pierwszy raz tak licznie reprezentowana przez Mud Goats. No Rewelacyjna trasa i sprzyjająca pogoda sprawiły, że biegło się bardzo przyjemnie. No, może momentami było trochę smutno, bo większość trasy pokonywałem samotnie. Jednak wynik na mecie wynagrodził te “drobne niedogodności” i mogłem cieszyć się ze swojego pierwszego zwycięstwa. Bieg na moim ulubionym dystansie, leśne ścieżki i rodzinna atmosfera, a do tego super wynik na mecie, sprawiły, że wydarzenie można podsumować tylko i wyłącznie jednym słowem – REWELACJA! Czas: 1:20:56 Msc: 1

DSC_7224

/Speedy

WARTA CHALLENGE oczami TOMkoZY:  

Cechuje mnie jedna rzecz – w tej całej euforii po przebiegnięciu mety, gdy radość miesza się z endorfinami, wzrasta u mnie wiara w siebie, a do głowy przychodzą coraz to nowsze i ambitniejsze pomysły. Tak było podczas mojej pierwszej w życiu zorganizowanej imprezy sportowej – po przebiegnięciu Poznań Business Run w 2014r. (to był wówczas wyczyn) zapisałem się na Survival Race, na mecie pierwszego w życiu triathlonu (1/10, sic!) w Kórniku – zacząłem myśleć o tri sezonie 2016 a na mecie biegu w Pobiedziskach (27/02/2016), po poprawieniu życiówki na 10km zrodził się szatański pomysł …. a może na spontanie wystartować w półmaratonie i się „sprawdzić?”. Lubię Betona i Speediego, przynajmniej na starcie ich zobaczę…i tak oto podjąłem decyzję o udziale w WARTA CHALLENGE na dystansie HM.

12828495_1063266870362301_4147391503260011057_o

Nie afiszowałem się z tym zbytnio. Był to rodzaj wyzwania, gdyż tylko raz w życiu przebiegłem półmaraton (Poznań 2015r., czas 2 godz 3 min). Do tego nie biegam regularnie, ale ćwiczę z Mud Goats, chodzę na spinning, więc powinienem dać radę… Na kilka dni przed startem zwróciłem się do mojego Guru biegowego (nie lubi tego określenia) – Betona. Ustaliliśmy, że powinienem biec nie wolniej niż 5:30 po całej trasie.

Trzeba założyć sobie cele…mój cel podstawowy na ten dzień: zejść poniżej 2 godzin. Cel ambitny: osiągnąć wynik 1:50….nie udało się, wyszło 1:47 i to głównie za sprawą Betona…ale chronologicznie.

W sobotę 5-go marca zjawiliśmy się w Biedrusku, reprezentanci Mud Goats – Beton, Speedy i moja amatorska-biegowo osoba. Pałac w Biedrusku, biegacze wyglądający profesjonalnie (widać formę a nie ostatnie zakupy w markowym sklepie), bardzo dobra organizacja biegu, swoisty klimat (wciąga), las…jest dobrze.  Wiedziałem, że trasa przypadnie mi do gustu. W końcu będziemy biegać po lesie a nie po betonie, wróć, po twardym 🙂

DSC_7216

Pamiątkowa fotka przed w płomiennych strojach, dwuetapowy start i biegniemy. Speedy jak to Speedy, pognał do przodu i dobrze! A Beton mógłby być tuż obok Speediego, ale wczuł się w rolę mojego mentora i razem biegliśmy ramię w ramię przez ponad 21 km. Jeszcze raz wielkie dzięki Beton. Jesteś głównym ojcem mojego sukcesu. Było widać team spirit, czy raczej friends spirit…mieliśmy biec cały czas około 5:10 (wersja ambitna), ale już po paru kilometrach wiedziałem, że jest dobrze, że Beton wyczuł u mnie potencjał i biegliśmy nieco szybciej, osiągając średnią 5:00.

Biegło się fantastycznie, nie boje się tego określenia, chłodne przyjemne powietrze, muzyka w uszach, piękne ścieżki, motywujący Partner u boku i głowa pełna myśli. Tym razem bardzo skupiony. Jadąc do Biedruska słuchałem biznesowego audiobooka, gdzie mówili „wizualizuj swój sukces”…tak więc podczas biegu powtarzałem sobie „Godzina pięćdziesiąt, dasz radę” oraz „ReprezentujeszMud Goats, nie daj plamy”. Ta druga myśl sprawdziła się kiedyś podczas Spartan Race Super w Krynicy, więc i tym razem była pomocna. Od dłuższego czasu uważam, że odpowiedni trening mentalny potrafi zdziałać cuda. Motywacja i odpowiednie nastawienie kluczem do sukcesu! Dodatkowo tuż przed biegiem dostałem wyjątkowego SMSa motywacyjnego od pewnej osoby, więc tym bardziej chciałem udowodnić sobie, że zrobię to 1:50 i nie zawieźć innych.

Biegło się naprawdę bardzo dobrze. Beton co jakiś czas kontrolował czy daję radę, biegliśmy obok siebie w pełnym skupieniu. Toast na punkcie odżywczym i powrót.

Lekki kryzys miałem koło 19 km, ale wówczas Beton, wprawny obserwator, krzyknął tylko jedne magiczne hasło motywujące i od razu poczułem wiatr w plecach. Drugi krytyczny moment to końcówka – podbieg pod sam Pałac, ale znów mogłem liczyć na Betona. Dodatkowo wiedziałem, że jest dobry czas, więc „sukces” na wyciągniecie ręki. Ok, może sukces na dystans kilkudziesięciu metrów. Gdy za zakrętu, widząc już metę i zegar, zobaczyłem 1:46…. Byłem mega zadowolony z siebie i wdzięczny Betonowi. Jak widać,  ostatnie tygodnie to dobra passa, poprawione życiówki na 5, 10 i 21 km…

Sam bieg oceniam bardzo pozytywnie i będę go rekomendował innym. Bardzo dobra organizacja, ciekawa trasa (ponoć bardziej wymagająca niż twarde podłoże), specyficzna atmosfera, zapaleni biegacze jako kompanii na trasie…to był mój pierwszy i nie ostatni bieg z cyklu Warta Challenge. A wracając do początku mojej wypowiedzi…tak, w głowie mojej (i Betona) zrodził się już kolejny, jeszcze bardziej szatański bieg…

/TOMkoZA

DSC_7088

 

 

Scroll Up