Czerwiec… Czas, w którym przyroda rozkwita na całego. Jest to również okres bardzo aktywny dla Mud Goats, a dla każdego okazja by przeżyć niesamowitą przygodę w malowniczej Złotoryi. Wulkany, bo tak w skrócie nazywamy Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów, to już stały punkt w naszym kalendarzu biegowym. Dlaczego? zapytasz, nie lepiej zapłacić fortunę za 5km z przeszkodami po płaskim terenie? A no nie 😉
Tegoroczna edycja Wulkanów nosiła nr 7, dlatego organizatorzy nazwali ją szczęśliwą. No i była szczęśliwa, szczególnie dla naszej ekipy! Zanim jednak powiem dlaczego, słów kilka wklepie, by nie wykładać wszystkich kart na stół od razu 🙂 ot taki mój kaprys :p
Startujemy w tym evencie od lat kilku i za każdym razem organizator serwuje coś nowego. Jakaś wisienkę na torcie, w którym co roku przybywa warstw. Wspomniany wypiek nie jest przekładany bitą śmietaną lecz błotem 🙂 czyli tym co lubimy najbardziej. W tym roku doszło jeszcze sporo wody i kilka modyfikacji trasy czym byliśmy bardzo mile zaskoczeni (szczególnie Ci, którzy brali udział w tym przefajnym biegu, któryś raz z kolei – np, Ja 🙂 )
Do Złotoryi tym razem przyjechaliśmy wcześniej, tzn z dwudniowym wyprzedzeniem (miejsce gdzie się zatrzymujemy pozostawię tajemnicą). Można by pomyśleć, że robimy sobie wakacje (co po części jest prawdą 😉 ), ale atrakcji tym razem było tyle, że nie mogliśmy ich sobie odmówić. No i fakt organizacji pierwszego w Polsce Extremalnego Triathlonu nie był tutaj bez znaczenia. Tak, nie przesłyszałeś (przeczytałeś) się. Powtórzę – Extremalny Triathlon 🙂 Pływanie, jazda na rowerze z przeszkodami i 7 km biegania po błocie, bagnach górkach najeżonych przeszkodami różnej maści hehehe. Tego jeszcze nie było. Nasza Maluda była ambasadorką tego Tri o czym zapewne czytaliście na jej fanpageu. Ciut było zamieszania przed startem, jednak kto zna Miron’a mógł się tego spodziewać. Ten jegomość (prezes Wulkanów) jest personą nietuzinkową i wybierając najwymyślniejszy szablon, najmądrzejsze umysły nie dopasują do niego schematu działania, który powtórzył by się choć raz 🙂 dlatego bieg wulkanów, w tym przypadku również triathlon są tak nieprzewidywalne. W sumie już to jest powodem dla, którego warto wystartować. Wybacz zboczenie… z tematu 😉 X Tri okazał się b wymagający ale i szczęśliwy. Szczęśliwy dla MG jak i dla Maludy, która zajęła 3 miejsce wśród pań. WoW ta dziewczyna ciągle nas zaskakuje 🙂
W sobotę wieczorem seria wydarzeń imprezowo-kulturalnych. M.in. nocne płukanie złota, które w tym roku nam umknęło 😉 Nie przegapiliśmy jednak imprezy, która odbywa się w oddalonej o 15km od Złotoryi w miejscowości Sędziszowa. Wianki bo o nich mowa to coś co każdy powinien zobaczyć. Disco pod urwiskiem, muzyka, taniec, śpiew, ognicho, piwo i rozbawiona lokalna społeczność wszystko to by uczcić dawną tradycję – jaką? ma to związek z prokreacją więc pewnie Was to zainteresuje 🙂 Czad. W tym miejscu pozdrawiam Przemka, który rozpoznał nas po bluzach i sprawił, że ten wieczór obfitował w sporo śmiechu 🙂
Wracając do tematu przewodniego czyli Wulkanów. Paula zaszalała na Tri. Nadeszła pora abyśmy również pokazali, że potrafimy biegać w trudnych warunkach. Na starcie stanęliśmy mocną ekipą: Iza, Mała Czarna, Mega, Speedy, Tomkoza, Gruby, Mikołaj, i moja nieskromna osoba czyli Alpha. Każdy miał swój cel, a drużynowo mieliśmy chrapkę na podium. Teraz tylko przebiec i wygrać 😉 hehehe oby to było takie proste. Kto startował w Wulkanach wie o czym mówię, a kto nie, ten KONIECZNIE musi zaliczyć ten event choć raz (i pewnie jeszcze raz i jeszcze raz). Start po raz kolejny odbywał się z Rynku, a My z czerwonymi opaskami na nadgarstkach (oznaczenie 1 fali) staliśmy kipiąc energią, którą pozostawimy na trasie by doczłapać się do mety.
Jak zwykle w tym momencie oddaję głos samym zainteresowanym 🙂
Weekend, Złotoryja, woda, błoto, przeszkody – tak w skrócie można streścić to, z czym przyszło się zmierzyć drużynie MudGoats w kolejnej edycji Biegu Szlakiem Wygasłych Wulkanów.
Dla mnie był to pierwszy start w tej imprezie, więc do końca nie wiedziałem czego można się spodziewać. Dużo jednak dowiedziałem się od wszystkich Koziołków, którzy trasę na Wulkanach pokonywali już nie pierwszy raz.
Niedzielny poranek przywitał nas deszczem, co sprawiło, że trasa była jeszcze bardziej mokra, śliska i trudniejsza – jednym słowem – ciekawsza J.
Start na Rynku w Złotoryi. Ekipa rozgrzana, rozstawiona w odpowiedniej strefie startowej i jeszcze chwila i ruszamy. Spoglądam na rękę, na której powinna być kolorowa opaska odpowiadająca odpowiedniej strefie startowej – i … no właśnie, powinna być. Musiałem w ferworze gdzieś ją zapodziać. Ale udało się przejść „weryfikację”, więc walczymy!
I to jest chyba najtrafniejsze określenie tego, z czym przyszło nam się zmierzyć na trasie. W moim przekonaniu była to walka, walka z przeszkodami, wzniesieniami (to w sumie mało powiedziane – prawie pionowymi ścianami!), wodą, wodospadami, błotem, mokradłami, kamieniami i piachem w butach, zmęczeniem i …. długo by jeszcze wymieniać – tego trzeba doświadczyć!
Trasa czasami mnie zaskakiwała, ale z każdym momentem dzięki temu bardziej mi się podobała! Ostatecznie bardzo wymęczony, ale za to bardzo usatysfakcjonowany, wbiegłem na metę. Uzyskując czas 1:25:27 uplasowałem się na 4 pozycji Open! Myślę, że jak na debiut, to nie najgorzej J, ale w przyszłym roku będzie lepiej!
/Speedy
Bieg na który czekałem z niecierpliwością. Pewnie dla tego że rok temu dał mi nieźle w kość a po samym biegu skurcze nóg nie dawały mi chwili wytchnienia. W tym roku teoretycznie lepiej przygotowany i….. i czas lepszy o 22 minuty niż rok wcześniej, jednak nadal czas nie jest zbyt zadowalający Wiem że mógł bym zrobić to dużo szybciej, no ale to dopiero za rok. Tak tak, każdy ma taki bieg gdzie chce być co roku. U mnie jednym z nich jest właśnie w Złotoryi.
Może dlatego że na trasie jest cała masa podbiegów i to momentami takich po których wchodzi się na czworakach. A ja nie na widzę podbiegów. No i właśnie może w tym tkwi szkopuł??? Może dlatego tak mnie tam ciągnie, żeby się sprawdzić, żeby pokonać swoje słabości??? Chyba tak, chyba właśnie dlatego. W tym roku organizatorzy zaskoczyli nas ciutkę zmienioną trasą i nowymi atrakcjami a najfajnieszą z nich był wodospad pod który trzeba było się wdrapać po czymś przypominającym drabinę a silny nurt
wody bijący prosto w twarz znacznie utrudniał podejście (niestety mimo że wydawało mi się ze robią mi zdjęcie to go nie znalazłem). Tak więc za rok też tam pojadę i znów będę walczył ze swoimi słabościami, ale przede wszystkim będę świetnie się bawił w towarzystwie przyjaciół z Mud Goats.
/Mega
Po raz kolejny przekonałam się , że biegi przeszkodowe to moja ogromna pasja . Jestem w swoim żywiole , czuję, że żyję i że jestem we właściwym miejscu ….
No to do dzieła …. stoję w pierwszym rzędzie “rewelacja “, myślę , dobry początek…START !!!!staram się cisnąć lecz jestem przerażona jak momentalnie zostaję w tyle. Speedy, Gruby, Alpha…widzę jak się oddalają, aż znikają z pola widzenia No nic, zostaję zdana sama na siebie.
Chyba właśnie ta świadomość dodaje mi sił “OK, Mała,trzymaj tempo, za chwile role się odwrócą , wymiatacze opadną z sił, a TY najpóźniej na 7 km znajdziesz się w czołówce ”
Oszczędzam siły, biegnę na 70 % swoich możliwości , otuchy dodaje mi fakt, że zostawiam za sobą samego Alphe, Wodza Wymiatacza 😛
Duma mnie rozpiera tak mocno, że ładuję baterię na dalszą walkę.
Mijam kibiców “BRAWO, BRAWO dla Pani, tylko 7 kobiet przed panią “, myślę “za dużo, tak nie może być ” no i wtedy moim oczom ukazuje się moja ulubiona przeszkoda , czołganie pod drutem kolczasty. Bardzo zwinnie przechodzę na czworakach (tak, moje gabaryty pozwalają na to)dumna, zostawiam jedną rywalkę za sobą .
Kolejna pani próbuje walczyć ze mną na przeszkodzie “stalowy most” Okazuje się, że i tu jestem sprytniejsza i zwinniejsza. Uśmiech pod nosem do samej siebie i dalej do boju !!!
No i faktycznie, jeden po drugim, zdobywam pozycję 5-tej z kolei kobiety. I tak trzymam lokatę. Niestety bardzo grząskie błoto na finiszu staje się przeszkodą roku. Zapadam się po kolana, milion razy z rzędu błoto łapie mnie i trzyma stopy, reszta ciała chce biec , GLEBA!!! czarna maż wygrywa …chwilowo…wydostaję się, 2 kroki, GLEBA again, wyciągam rękę do kolesia który przebiega obok, nie słyszy (albo udaje że nie słyszy) oglądam się za siebie i widzę kobietę…znów czuję przypływ mocy, wstaję w jednej sekundzie i cisnę .
Niestety 200/300 m przed metą przegrywam walkę z godną rywalką po czym docieram do mety jako szósta kobieta !!! SUKCES ???? Plan był inny , niestety ambicje tym razem przerosły moje możliwości .
Ostatecznie jestem dumna z oficjalnego wyróżnienia, postanawiam poprawę i do zobaczenia na kolejnym HARD torze przeszkód
Nowe dla mnie doświadczenia ? błoto o zupełnie innej konsystencji niż dotychczas miałam do czynienia .
Tak, błoto nie jest błotu równe. Jest błoto cuchnące, błoto jedynie nieprzyjemnie pachnące, rzadkie, mniej rzadkie, prawie gęste, gęste, zbyt gęste, pojawiające się nagle, płytkie, głębokie, ciągnące się setkami metrów, czarne, brązowe, purpurowe… WIEDZIELIŚCIE ????
/Mała Czarna
Pierwszy dlugo wyczekiwany start w tym sezonie w biegu z przeszkodami. Nastawiona bojowo, z lepszą formą i kondycją czekałam na start. Wiedząc już czego mogę się spodziewac, chciałam być lepsza niż w zeszłym roku. Udało się poprawić czas o ponad 50 minut.
Sam bieg technicznie trudny ze względu na dużą ilość bardzo stromych podbiegów, bieg w rzece po kamieniach i bieg zboczem góry. Do zobaczenia za rok!
/Iza
Rok temu o tej porze wiedziałem już, że wystartuję w Wulkanach 2016. Dlaczego? Ta impreza ma swoisty klimat – start i pierwsze kilometry przez Złotoryję, strome podbiegi i niebezpieczne momenty na trasie. Jak do tego dodamy agroturystykę i regionalny festyn na wsi “Wianki” – otrzymujemy ciekawą propozycję weekendową dla nie-do-końca-normalnych-ludzi, bo przecież dla większości jesteśmy świrami. Czy to Mud Goats czy nasi znajomi z Power Training? Jechać 300km żeby potaplać się w błocie, zmęczyć i mocno poobijać?… A jak….a przecież w tym sezonie jeszcze Tough Mudder, Spartan Krynica…OCR wciągają, uważaj!
Dlaczego wulkany? Bo dają w kość. Bo jak sam Alpha stwierdził “są wymagające”. Bo biegniesz po mieście, w strumyku, w błocie i po niezłym nachyleniu stocza góry. Co zaskoczyło na plus? Przeszkoda – drabina w wodospadzie. Solidna dawka orzeźwienia, choć z soczewkami w oczach trzeba było wchodzić…po omacku 🙂
Polecam i wiem, że wystartuję w 2017. Zaciągając przy tym kilku znajomych. Chcę złamać 2 godziny…
/Tomkoza
Dla mnie to już 3 raz kiedy staje w szranki z innymi na Wulkanach. Co roku jest ciekawiej. W tym byłem przekonany, że będzie podobnie do poprzedniej edycji jednak myliłem się. O jak, się myliłem 🙂 Trasa zawierała szlagiery typu mega strome podbiegi odbierające dech w piersi i błotne przeprawy, które znam już dobrze. Oczywiście nie mogło zabraknąć super cuchnącego bagna gdzieś w 3/4 biegu 😉 Na tym standardy się kończą… No może kilka przeszkód było podobnych do zeszłorocznych, a tak same nowości. Duuużo wody, wodospady, nowe odcinki trasy, tunel akustyczny, nowe ściany i pseudo drabiny z bali… Długo by wymieniać. To trzeba przeżyć. Trasa trudniejsza niż rok temu, ale i ciekawsza. Mimo że było ciężej czas miałem lepszy i bariera 2h została przełamana. Nie jest to bieg stworzony dla mnie (za mało przeszkód siłowych) sporo biegania. Na przeszkodach wyprzedzałem po 10-15 osób przeskakując trudne ściany bez wysiłku jednak na odcinkach biegowych pomiędzy wyraźnie słyszałem zbliżające się człapanie mokrych butów biegacza, który mnie doganiał. Kolejna przeszkoda i znów miałem przewagę by za jakiś czas usłyszeć człap, człap, człap 🙂 . Ale gdy pod koniec zacząłem wyprzedzać tych, z których stromizny bezpardonowo wyssały resztki energii pomyślałem “ehh gdyby ten bieg miał z 5 km i 20 przeszkód więcej, na pewno uplasowałbym się wyżej :)” Nie ma jednak co gdybać. Wulkany w tym roku zaskoczyły pozytywnie pewnie nie tylko mnie. Na mecie rozmawiałem z Mironem, zapewniał mnie, że ma jeszcze sporo pomysłow na uatrakcyjnienie biegu. Mirek, TRZYMAM CIĘ ZA SŁOWO!
/Alpha
Jak wspomniałem na początku 7 Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów był szczęśliwy nie tylko z nazwy. Maluda 3 miejsce w Tri, Speedy 4 open, Mała 6 wśród pań, Mud Goats 2 miejsce drużynowo!!! Zajebiście.
Będziemy za rok by walczyć o laury, a w szczególności doskonale się bawić i #OSWS, bo to jest najpiękniejsze w OCR!
Fotografie:
FotoFly
knocik.pl
24legnica.pl
e-legnickie.pl
Aleksandra Szulc
Iza Dąbrowska
W czerwcu niedaleko Legnicy, na terenie powiatu złotoryjskiego, wzięliśmy udział w V Biegu Szlakiem Wygasłych Wulkanów. Jest to bieg terenowy, wręcz ekstremalnie przełajowy – czyli świetna odskocznia od rutynowego asfaltu.
Oprócz oczywistej atrakcji, jaką był sam bieg w otoczeniu pięknego krajobrazu trzeba było się trochę ubrudzić pokonując rozmaite przeszkody. Czołganie, podbiegi ( i zbiegi, a raczej zjazdy 🙂 ), przeciskanie się przez tunele, wspinanie po linie, przejście po równoważni to tylko niektóre z atrakcji. Część trasy prowadziła przez rzekę i bagna, co o dziwo, było jednym z najciekawszych elementów biegu – kto nie lubi się legalnie potaplać w błocie 🙂 ?
Zdecydowanie ten bieg oprócz trudności trasy wyróżniała również współpraca zawodników, bez której pokonanie niektórych przeszkód nie byłoby możliwe (zwłaszcza wspinanie się na pionową ścianę ;)) Panowie troszczyli się o panie i na odwrót..
Podsumowując: ekstremalne wrażenia, piękna okolica, trudna trasa i świetna atmosfera. Bieg, który sprawia, że przekraczając metę czujesz, że żyjesz.
Zdecydowanie do powtórzenia w przyszłym roku 🙂