• +48 509 289 135

debiut

Mud Goats > debiut
5 Kwi

10 Poznański Półmaraton

by Sosia Kwi 5, 2017 5 Blog , , ,

„Wygrywa tylko ten, kto ma jasno określony cel i nieodparte pragnienie, aby go osiągnąć”
~ Napoleon Hill

10 Poznański Półmaraton to już historia. Dwie z naszych kóz zaliczyły tego dnia swój ponad dwudziestokilometrowy debiut 🙂

Oto ich relacja- Półmaraton okiem debiutantów. Kozafery i Anki

21 km na 28 urodziny czyli 26 marca 89 kontra 10 PPM

Jest rok 1989r. Mamy niedziele Wielkanocną, w Polsce powoli kończy się komunizm. Czuć powiew wolności, ale nikt jeszcze nie wie tak naprawdę, że jakiekolwiek sportowe imprezy masowe będą cieszyły się taką popularnością. Tego dnia na szamotulskiej porodówce słychać tylko krzyk cierpiącej kobiety: Andrzej! Zabiję Cię! Po raz ostatni, przez Ciebie tu trafiłam!!!! Oto jednak jest: Syn! Następca tronu!

28 lat później:

Mikołaj – bohater z Wielkanocy ’89 staje do walki z dystansem i kondycją na 10 Poznańskim Półmaratonie – jego debiut w ukochanym mieście. Towarzyszy mu przyjaciółka Natalia. Znają się od czasu studiów, przyjechała specjalnie z Ostrowa Wielkopolskiego. Dla niej to też debiut. Biega od kilku miesięcy. W kwietniu ma ślub. Mówi, że pokochała biegać. W kręgu znajomych wszyscy zastanawiają się czy miłość utrzyma się po weselu. Miłość do biegania oczywiście.

Plan jest prosty i ambitny: nie tylko dobiec ale złamać dwie godziny. Natalia pomimo oporów daje się namówić. Biegniemy od samego początku w tempie 5:45 min/km.

Startujemy o 9. Pogoda jest cudowna, jest jeszcze kilka stopni, ale każdy wie, że  będzie to ciepły, słoneczny dzień. W powietrzu czuć pozytywną energię. To zasługa wszystkich ponad 11 tys. biegaczy i kibiców. Na sobie mam bezrękawnik i dwa longsleeve’y – to chyba za dużo, trasa pokaże, ale nie ma już odwrotu. Startujemy. Biegniemy koło Bałtyku, zator na przewężeniu sprawił, że na kilka sekund zatrzymujemy się na trasie (jedyny minus ). Dalej biegniemy równo w założonym tempie. Mijamy Cytadele. Przygotowywałem się tu kilka razy do 10PPM z Night Runners – dodaje mi to pewności siebie. Wiem, że będzie dobrze. Wbiegamy na Garbary, spotykam Alphe. Pierwsza znajoma twarz na trasie. „Wszystkiego najlepszego i obyś nabiegał sobie tyle ile założyłeś”. Czuje moc i lecę dalej, choć w tym momencie poczułem, że dwa długie rękawy to o jeden za dużo. Wbiegamy na Drogę Dębińską. Pierwszy przystanek z wodą, więc uzupełniam płyny. Na trasie spotykam Irenę, kopę lat jej nie widziałem, miło, że wpadła pokibicować. Jest dobrze, omijam wodopój na 10 km. Był to błąd. To i legendarny podbieg pod Hetmańską odcinają mi prąd. Bieg, który do tej pory był przyjemnością, staje się walką z samym sobą. Patrzę na Natalię, widzę po niej, że z nią jest ok. Nie mogę być więc gorszy, ze mną też musi być ok. Jesteśmy za połową trasy. Szansa na złamanie 2h nadal istnieje. Na 15 km uzupełniam płyny. Ooooooo jak dobrze, czuje jak życie do mnie wraca. Mija mnie Turbo. Piąteczka i lecimy dalej. 17 km nawrót na Grunwaldzkiej, tu zaczynam czuć w mięśniach, że każdy kolejny krok powiększa dystans jaki jednorazowo przebiegłem w życiu. Patrzę na Natalię pokazuje mi, że damy radę, a ja jej wierzę. Postanowione- przyspieszamy na ostatnich 2 km i łamiemy 2h. Dobiegamy do Ronda Jana Nowaka-Jeziorańskiego – w głowię pojawiają mi się od razu wszystkie koncerty w niedalekim Eskulapie. Patrzę na Natalię, widzę, że nie jest dobrze. Pytam co jest. Słyszę: ko, ko, kolka. Nie przyspieszymy, ale lecimy dalej, jesteśmy w tym razem. Mijamy Collegium Chemicum. Już tylko kawałek. Wbiegamy na MTP i meta jest nasza. Udało się. Dobiegliśmy. Czas: 2:00:18. Wygrała zabawa, wygrała przyjaźń, wygrała motywacja, wygrał Poznań. A 2h? Złamiemy za rok  🙂

 

26.03.2017 ta data prześladowała mnie od tygodni. Gdzie się nie ruszyłam wszędzie plakaty przypominające mi, że to już niedługo. Ktoś by sobie pomyślał: to po co się zapisywałaś… Po to żeby go przebiec, żeby zrobić coś co było zaplanowane na kilka miesięcy wcześniej a musiało zostać odłożone. Dlaczego taki stres i negatywne emocje przed startem? Z poczucia totalnego nieprzygotowania, strachu, czy w ogóle go  ukończę. Nawet nie sprawdziłam, czy jestem w stanie przebiec taki dystans i czy nie zacznie mnie w trakcie boleć noga (złamana w październiku). Biegałam zdecydowanie za mało, dystanse 5-6 km, raz 13. To już nieważne – udało się 😉

Dzień wcześniej odbiór pakietów i spotykamy się w małym stadzie. Pakiet startowy zachwycający, już dla niego samego warto było się zapisać ;-).  Spokojna sobota, jutro trzeba wstać wcześnie i do tego po zmianie czasu na letni… no ale wszyscy tak musimy wstać. Nasza jedna z najszybszych kóz – Beton – zaproponowała mi wspólne przebiegnięcie. Do końca nie wierzyłam w to, że będzie mu się chciało wlec ze mną ale jak zobaczyłam, że nie ma słuchawek i mówi, że musi mnie pilnować żebym w tłumie mu nie zginęła to wiedziałam, że nie będę sama na trasie 😉

No to startujemy. Są tłumy, gra głośna muzyka a my czekamy w jednej z ostatnich stref na start. Pierwsze 5 km przeleciało i łapie mnie ta myśl „o f… jeszcze 3 razy tyle” – to był chyba najgorszy moment ale za chwilę była woda i tak sobie przeleciało te 21 km ;). Trochę sobie pogadaliśmy po drodze, pośmialiśmy się, zwłaszcza Beton jak mi się załączyła irytacja na mądrujących się kibiców – chyba taki mały kryzys 😉 No i nareszcie meta. Wszystkie kozy tam już były. Niektóre od dobrej godziny 😉 Pierwszy półmaraton zaliczony i nie ostatni bo kolejny w górach. Czy dystans maratoński kusi – ZDECYDOWANIE NIE ale ktoś kiedyś mówił nigdy nie mów nigdy…

To co zapamiętam- atmosfera w naszej drużynie – to jest chyba najfajniejsze w tym wszystkim, zmęczenie, radość na mecie, spacer po biegu, najgorszy kebab jaki jadłam, piękną słoneczną pogodę i tę satysfakcję!

Beton jeszcze raz dzięki 😉

 

20 Kwi

“I znowu Ci wariaci przyblokowali miasto…” – 9.PKO Poznań Półmaraton z koziej perspektywy

by Beton Kwi 20, 2016 2 Blog , , ,

“I znowu Ci wariaci przyblokowali miasto…” Jak “wariaci” – to nie mogło zabraknąć ich – MUD GOATS w wyjątkowo licznym składzie stawili się na rodzimym półmaratonie. Jak wyglądał 9.PKO Poznań Półmaraton z tej koziej perspektywy?

13010156_10206270153975139_836183551_o

RELACJA SPEEDY’EGO:

Start w Poznańskiej Połówce to jeden z punktów biegowych, których nie mogłem odpuścić w tym sezonie. Przed startem nie nastawiałem się specjalnie na bicie rekordów – mimo rekordowej frekwencji (ogólnej, ale także samej ekipy MG 🙂 ).

Po solidnej rozgrzewce, jak na MudGoats przystało, udaliśmy się w kierunku startu. Niestety niespodziewanie zgubiłem wszystkich, przebijając się przez kolejne wejścia i wyjścia na targach między tłumami ludzi zmierzających w tym samym kierunku. No i w ten sposób na starcie stanąłem samotnie, no może nie dosłownie, bo dookoła było ponad 11 tysięcy innych osób, ale jednak zabrakło gdzieś w pobliżu Koziej duszyczki 🙂

DSC09690

I ruszyliśmy. Mokry byłem praktycznie od początku, a nie trwało długo zanim miałem mokro również w butach. Trasa całkiem sprzyjająca. Warunki pogodowe, mimo deszczowej aury, również. Kibice na trasie, jak zwykle, dopisali. Dzięki temu wszystkiemu udało się pobić życiówkę i urwać prawie pół minuty od zeszłorocznego rezultatu 🙂 .

Ale najprzyjemniej było już na mecie, kiedy to po masażu, gorącym prysznicu, w spokoju, razem ze Wszystkimi, mogliśmy wypić sobie piwko, może dwa, góra cztery. No, i jeszcze jedno, na deser 🙂 Dzięki Kózki!!!

Czas: 1:19:21

Msc M_Open: 60

Msc M18: 33

/Speedy

RELACJA NARKOZY:

Kilka miesięcy temu, a dokładniej w listopadzie spotkaliśmy się z Mud Goats na pizzy i zapytano mnie “Renia, a Ty biegniesz polmaraton?” Co?! Ja polmaraton?! To jakiś żart, ja przecież nie dam rady !

942893_1108422302511554_2899981109625980864_n
To byl plomyk tego ogniska, w styczniu Beton przesłał rozpiskę treningów biegowych. Skoro rozpisal to znaczy, że we mnie wierzy – czytaj dalej – tzn. dam rade ? Systematyczne wybiegania kontrolowane i komentowane dodawaly mi pozytywnej energii  Byly momenty, że przeklinałam fakt, że dalam się namówić, ale przez wytrwałość do celu. Oprócz ludzi z którymi trenuje, powera dodawal mąż , wtedy kiedy chciałam wykpić się od treningu on mnie upominal i motywowal. Dostalam w prezencie zegarek i słuchawki, aby lepiej sie biegało ? Nadszedł ten dzien – 17.04.2016 – stres olbrzymi, tętno przed startem 130 u/min. Wątpliwości, ale Beton nie byłby sobą i powiedzial mi “ciezkie treningi były po to, by start byl lekki” Fakt – bieglo mi sie dobrze, w pierwszych km towarzyszyl mi Mega  ? Biegnac przypominalam sobie jeszcze jedno zdanie Michala: Twoje nogi pamiętają kilometry, które wybiegalaś! dasz rade ❤ No i dałam – z czasem, który mnie satysfakcjonuje. Po raz kolejny ukończony bieg, spełnione kolejne marzenie i niesamowita radość!

/Narkoza

RELACJA MEGAKOZY:

Stało się, kiedyś wzbraniałem się i mówiłem, że nie będę startował w półmaratonach, bo mnie to nie kręci. No ale ….. mówią, że człowiek zmiennym jest i tak to właśnie 20 tygodni temu podjąłem przygotowania do półmaratonu. Szczerze – widząc plan do przygotowań w którym były 16-20 km wybiegania, podbiegi czy rytmy na 100 czy 200 metrów to sam sobie mówiłem – co ja robię, czy ja w ogóle dam radę??? Jasne że dam, bo nie ma rzeczy niemożliwych. Po prostu jak czegoś chcesz czy pragniesz to dąż do tego za wszelką cenę.
Mnie się udało. Może i nie mam w wyniku jedynki z przodu, choć na 15 km stwierdziłem że będę atakował wynik by złamać dwie godziny, to jednak kontuzja którą doznałem dwa dni wcześniej skutecznie mi to uniemożliwiała. Twardo zagryzałem zęby i parłem do przodu. Tym bardziej, że przed biegiem motywowała mnie żona i dzieci, wierzyli we mnie i wiedziałem, że gdzieś tam na trasie ze wsparciem mojego taty będą mnie dopingować i tak było. A jakiego to kopa daje to tylko wiedzą ci, którzy biegli w takim biegu i których dopingowali najbliżsi. Wiarę we mnie miał też mój klubowy motywator Tomasz, który powtarzał “wierzę w ciebie dasz radę” itd. Dzięki Tomek.

12998317_1793061284258733_7095163050822630_o

Trasa biegu choć na papierze wyglądała na ciężką dla psychiki ze względu na długie nie kończące się proste, wydaje mi się, że była lepsza niż w pozostałych latach. Podbieg na Hetmańskiej pokonałem niczym koza górska. W końcu jestem Koza – MEGA Koza, a na treningach podbiegowych dawałem z siebie 110% więc tutaj nie było żadnych problemów. Na ostatnich 3 km nie czułem już nogi, ale wbiegając na teren targów dałem z siebie wszystko, czyli gaz do dechy i niczym Zygzak McQueen wyprzedzałem kogo się jeszcze dało.
I tak oto w swoim oficjalnym debiucie zrobiłem czas 2:04:53 czyli 10 min szybciej niż nieoficjalne wyniki na treningach.

Dziękuję jeszcze kibicom na trasie, wiem, że ktoś mnie wołał w kilku miejscach, ale jak to większość biegaczy skupiony byłem na ….. hmmm, na bieganiu??? To jak się biegnie, to trzeba być skupionym??? Znów coś odkryłem 🙂

/Mega Koza

RELACJA MAŁEJ CZARNEJ:

13000196_869096226533941_7059376029378850409_n

Mój pierwszy półmaraton to dla mnie duży sukces. Myślę, że dałam z siebie wszystko. Jestem z siebie bardzo dumna i zapewne moja rodzina Mud Goats również 🙂

Co mnie ujęło najbardziej…? Gro kibicujących twarzy – serdecznych, z wymalowanym WOW na twarzach. Dziękuję Wam – tłumowi kibiców – za skuteczny doping, zawodnikom, których zostawiłam w tyle – za to, że daliście mi możliwość, by być lepszą oraz MUD GOATS-om, bo to WY byliście moją największą inspiracją!

/Mała Czarna

RELACJA TOMKOZY:

9PPM – tym razem zupełnie bez presji na wynik, a raczej bieg typowo towarzysko-treningowy. Towarzysko – bo uwielbiam mój team Mud Goats i atmosfere. Towarzysko – bo obiecałem mojej fit sąsiadce (pozdrowienia dla @HejkaOsti), że pobiegniemy razem. To był debiut Martyny ukończony sukcesem. Dziewczyna dawała radę i pomimo braku doświadczenia biegowego pokazała, że ma silną wolę i wytrenowany organizm. Gratulacje! Sam PPM zdecydowanie na plusie i to pomimo pogody. #lubiebiegacwdeszczu – tutaj należałoby wstawić taki hasztag. Zaskoczyły mnie ilość startujących i lekki chaos organizacyjny na starcie. Na plus zdecydowanie nowa trasa, punkty żywieniowe i marketing przed. Podsumowując….10PPM będę tam!!

/TOMkoZA

RELACJA BETONA:

13047728_446770265513339_2235761443715455945_o

A dla mnie ani to życiówka, ani debiut. Bieg drogi, nie po lesie, nie po górach – a jednak człowiek czuje same pozytywne emocje wspominając “tę ostatnią niedzielę”. Zapytacie jak to możliwe? Odpowiem bez wahania – GRUPA! Moc i siła tkwią w grupie! Na 9.PKO Poznań Maraton zapisałem się dlatego, że będą “moi”, że chcę się rozgrzać na starcie w Kozim towarzystwie i w tym samym pośmiać się na mecie. Chcę świętować życiówki (chapeau bas Speedy!) i debiuty na tym dystansie Kozich Przyjaciół. Szczególne znaczenie miał dla mnie start NarKozy! Bać się nie było o co – musiała dać radę, ale muszę oficjalnie przyznać – serce rosło przez ostatnich kilka miesięcy, gdy widziało się kolejne kaemy, kolejne wybiegania, kolejne progressy…

A co zapamiętam z samego biegu? Grupę żulków, którzy krzyczeli, by spuścić ze smyczy ogromnego szczekającego na biegaczy psa, gdyż iż – uwaga, cytujĘ z pamięci – “wtedy zobaczycie jak ku..!@ polecą” 🙂 (oj, życiówka byłaby, że się tak wyrażę na mur-beton!).

Było też trochę deszczu i zdjęcia, na których wyglądam jakbym cierpiał… Dziwne – bo mój “aparat” (ten zainstalowany w głowie) – zapamiętał ten dzień zupełnie inaczej 🙂 … Musiał się zepsuć. Może zalany? Pytanie czy deszczem, endorfinami, czy wspomnianym przez Speedy’ego piwkiem… Whatever… – nie naprawiajcie go 😉

/Beton

13016391_10207979730884960_1713260577_o

Scroll Up