No i stało się!!!
30 sierpnia reprezentacja Mud Goats stanęła na starcie V Biegu Morskiego Komandosa w kategorii HARD 1.
Nie na darmo BMK nosi miano “natrudniejszego biegu terenowego w Polsce”.
Początkowo nic nie wskazywało na to że bedzie, aż tak ciężko. Filmiki na YT, które widzieliśmy wcześniej, nie oddawały tego czym tak na prawdę jest ten bieg. To co spotkało nas na trasie, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Jest to, jak do tej pory, najtrudniejsze wyzwanie w jakim braliśmy udział!!!
Trasa:
Trasa: część terenowa: 18 km i odcinek wodno-plażowy: 3 km. Razem około 21 km
Przebieg trasy:
– dno Zatoki Gdańskiej
– plaża
– koryta potoków
– kanały melioracyjne
– pagórki otuliny Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego
Warunki startu:
a) Zawodnicy wystartowali w pełnym umundurowaniu polowym.Uczestnicy musieli być wyposażeni w plecak, który pomieścił balast wydawany przez organizatora 2 x 1,5 litra płynu.
b) Bieg z gumową atrapą karabinka szturmowego AKM-47. Aby zostać sklasyfikowanym zawodnik musiał pokonać trasę z atrapą broni. Obowiąyzwał zakaz przytraczania i chowania karabinka do plecaka lub pod plecak.
Oczywiście tylko szaleniec wybrał by się na takie zawody bez przygotowań 🙂 Dlatego na długo przed startem rozpoczeliśmy kompletowanie sprzętu oraz treningi z obciązeniem i w trudnych, terenowych warunkach.
Plecak z obciążeniem i atrapą kałacha ;), teren jak widać trudny.
Czas szybko mijał i nawet się nie spotrzegliśmy gdy na kalendarzu widniał 30. Sierpnia – dzień startu.
Do Gdyni przyjechaliśmy dzień wcześniej… w zasadzie kilka godzin wcześniej, gdyż poszliśmy spać o 2:00 nad ranem, a budziki wyrwały nas ze snu już o 6:00. Nocowaliśmy w Domu Marynarza nr 4 – pozdrawiamy serdecznie przemiłe Panie z recepcji. Nie był to wersal, ale jak dla nas optymalne rozwiązanie.
W biurze zawodów stawiliśmy sie o godzinie 8:30. Pobraliśmy sprzęt i obciążenie, by szybko strzelić sobie pamiątkową fotkę. Następnie cyzm prędzej udaliśmy się na plażę gdzie o 9:00 ruszyliśmy do boju!
Od lewej: Koza Vlad, zaKOZAny owoc, Koza Alpha i Koza Nostra 🙂
Pierwsze kilometry biegu – plaża i tor przeszkód.
Następnie przez kilkaset metrów brodzenie w morzu.
Dalej zadanie wysokościowe.
Po czym zaatakowaliśmy odcinek leśny. Tu czekały na nas kilometry podbiegów, przeszkód terenowych, błota i wody.
Mniej więcej w połowie dystansu trasa prowadziła nas przez niesamowicie ciasne i pogrążone w absolutnej ciemości kanały. Było tak wąsko, że wiekszość czasu poruszaliśmy sie na leżąco pchając przed sobą plecak i broń. Na tym etapie na próbe wystawiono naszą psychikę. Odrobina klaustrofobii mogła zakończyć sie szaleństwem… 2 m pod ziemią, kilkunastu facetów ściśniętych w betonowej rurze – hardcore. Na szczęście żaden z nas nie cierpi klaustrofobię, wiec jedyne z czym musieliśmy walczyć to zmęczenie i ból łokci oraz kolan… Cała trasa w kanałach wysłana była błotem, odłamkami szkła oraz drobnymi kamieniami, które bez pardonu pozostawiały sine ślady i drobne rany na naszej skórze 😀
Po przejściu przez kanały czekała na nas kolejna runda biegu. Góra, dół, góra, dól i tak bez końca. Był to kolejny test silnej woli, chęci dążenia do celu.
Pod koniec biegu, kiedy już padaliśmy ze zmęczenia, pojawił się przed nami wojskowy tor przeszkód. Myśleliśmy, że już trudniej być nie może – jak bardzo sie myliliśmy…
Zasieki, czołganie gliniastym błocie (oblepiało nasze mundury, czyniąc je o kilka kilogramów cięższymi), wspinanie się, pokonywanie pajęczych siatek, mroczne okopy, druty pod napięciem, zjazdy po linie – to tylko niektóre z przeszkód które musieliśmy sforsować. Na tym etapie jednak już nie można było nas zatrzymać, cel był zbyt blisko.
Tuż przed metą, zaraz po kosmicznym podbiegu, czekał na nal zjazd gigantyczną ślizgawką. Fun powiecie 🙂 ? Nic bardziej mylnego. Prędkość jaką osiągało się w czasie jazdy byzła oszałamiająca, a nierówności bezlitośnie “masowały” nam plecy. take off i telemark w błotnistym bajorze.
Ciężko było sie zorienować, co właściwie stało.
Gdy już wydawało się, że meta jest w zasięgu ręki i zaledwie kilka kroków dzieli nas od końca biegu, na drodze stanął wojskowy Hummer, pod którym trzeba było sie przed samą metą przeczołgać. Ból i zmęczenie sprawiało, że to ostatnie zadanie, pozornie proste, okazało się katorgą.
META!!!!
Trudno opisać słowami, co się czuje po ukończeniu takiego HARD’a… Poza niemożnością normalnego poruszania się, na pewno OGROMNĄ satysfakcję, spełnienie, dumę, pewność siebie i wiarę, że teraz nic nas nie zatrzyma – CUDOWNE UCZUCIE!!!
Pokonaliśmy swoje słabości i teraz jeseśmy silniejsi. O to właśnie chodziło, taki był cel i udało się nam go osiągnąć!
Zobacz relacje video (22″ Alpha).
http://trojmiasto.tv/V-Bieg-Morskiego-Komandosa-9355.html
Mud Goats 29″
https://www.facebook.com/video.php?v=365373140279850
W każdą sobotę spotykamy się nad jeziorem Malta na ogólnorozwojowych treningach kształtujących różne cechy motoryczne. Trochę biegamy, sporo ćwiczymy, a ostatnio nawet pływamy 🙂
Kozy mają w sobie moc i nie boją się tego pokazać! Ostatnie treningi były prekursorem nowego rodzaju cyklicznych błotnych i mokrych sobotnich spotkań. Skoki do wody, czołganie się w piasku, przeprawa przez błoto, przeszkody oraz teamwork – oto co nowego będzie na was czekać, oto przepis na sukces Chief’a.
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=9ATl_Nhy-Qc]
Już dziś zapraszamy na kolejną edycję – śledźcie wydarzenia na Facebook’u!
Co zabrać:
Odzież: biegowa która na pewno bedzie ubrudzona :), rękawiczki bez palców.
Obuwie: biegowe (najlepiej trialowe) – takie by nie było szkoda wskoczyć w błotko do kolan 🙂
Dodatkowo można zabrac ze sobą wodę mineralna (mała butelka).