• +48 509 289 135

Above Us only Sky..

Mud Goats > Blog > Above Us only Sky..

Above Us only Sky..

Beton Maj 29, 2016 2 1566

…a przed nami ‘only Sky Tower’. Przy czym słowo ‘only’ to spore nadużycie. 1142 stopnie, 49 pięter skutecznie i bezpardonowo przepaliło uda i (tak to nie błąd w druku/tłumaczeniu) bicepsy. I to nie jest tak, że zabawiłem się w cyrkowca i wchodziłem na rękach, bo na rękach to ja co najwyżej mogę na chwile stanąć, i to przy ścianie. Ale ja nie o tym miałem, więc po kolei.

13275580_10207160511227365_2145167863_o

Jadąc do Wrocławia, w zasadzie nie wiedziałem czego się spodziewać, suche fakty były mi znane, liczba stopni, liczba pięter, z ciekawości sprawdziłem też wyniki z zeszłych lat, ale i tak za bardzo nie mogłem sobie wyobrazić jak będę się trzymał i wyglądał na 20tym 30tym czy 40tym piętrze. W zimie nawet próbowałem się nieco przygotować i raz w tygodniu wychodziłem na klatkę swojego 7 piętrowego bloku i latałem do góry, ścigając się z windą. Sąsiedzi, których spotykałem, patrzyli jak na jakiegoś czubka, ale powstrzymywali się z komentarzami. Niestety w kwietniu przypałętała się kontuzja, później jakieś przeziębienie i wyprawa do Wrocławia stanęła pod znakiem zapytania. Do normalnego biegania wróciłem jakoś w drugim tygodniu maja. SkyTowerRun coraz bliżej, a treningów było jak na lekarstwo, mimo to postanowiłem jechać w ramach ciekawostki i zbierania doświadczeń bo jestem przekonany, że moja przygoda z towerruningiem dopiero się rozkręci. Jakoś to całe latanie po schodach mnie urzekło 🙂

13287868_10207160504507197_857014048_o

Dzień startu, pobudka o 05:15, wciągnąlem dwa banany, nalałem kawę w termos, zrobiłem kanapki na drogę, wrzuciłem do plecaka jescze dodatkowe dwa banany i o 06:05 byłem już w trasie, dzięki uprzejmości pewnego jegomościa ze znanego portalu internetowego, oferującego wspólne przejazdy. Przed 09:00 zameldowaliśmy się we Wrocławiu. Już z daleka było widać falliczny kształt Sky Tower górującego nad stolicą dolnego Śląska.

13282502_10207160507627275_805952735_o

Im dalej w las tym więcej drzew powiadają mądrzy ludzie, a im bliżej wieżowca tym wyższy się wydaje. Stojąc pod samym budynkiem, patrząc w górę ciśnie się na usta polskie ‘o k#rwa’ wyrażające zachwyt i zdziwienie jednocześnie. Wlazłem do środka, odebrałem pakiet startowy (swoją drogą całkiem niezły, przyzwoita koszulka, mały ręcznik, jakaś woda, żel, a to wszystko w zgrabnym worku) i poszedłem się przebierać. W szatni szybki ‘small talk’ z zawodnikami startującymi drugi bądź trzeci raz, kilka łyków wody, banan i do depozytu. Po oddaniu ciuchów czas na rozgrzewkę, jakieś rozciąganko, bieganko, machanko nogami etc zakończone kilkunastoma minutami na rowerku treningowym. Pierwsza fala, ta w której startowałem, ruszała o godzinie 10:00, zawodników puszczano pojedynczo co 20s. Ruszałem coś koło 10:17. No i się zaczęło.

13295107_10207161585854230_1255839038_n

Najpierw kilkadziesiąt metrów biegu po płaskim, który nie liczy się do czasu biegu i dobiegamy do maty elektronicznej rozpoczynającej mierzenie czasu, która znajduje się tuż przed schodami prowadzącymi na punkt widokowy znajdujący się na 49tym piętrze Sky Tower. Pierwsze 3-4 piętra staram się nie spinać i znaleźć właściwy rytm. Udaje mi się wbiegać (to jest bardzo istotne słowo, bo w miarę upływu pięter bieganie przechodziło w mocny marsz, marsz a na końcu walkę o życie, jeszcze z 10 pięter i bym wchodził na czterech) z zadowalającą prędkością gdzieś w okolice 15-16 piętra. Niemiłosiernie zaschło mi w gębie, ale na 18tym czekał ratunek w postaci punktu nawadniającego. I tutaj muszę podziękować organizatorom, którzy poinformowali przed biegiem, że wodę można będzie chłeptać na 18, 23, 28 i 33 piętrze, więc od 18tego zacząłem odliczanie do pięciu, co pomagało jakoś przełamać tę monotonie klatki schodowej.

13271912_10207160509907332_1505319367_o

I tak jak wspominałem już gdzieś wcześniej, zaczął się dla mnie etap marszu, na początek szybkiego, stopniowo przechodzącego do coraz wolniejszego. Na całej długości trasy (klatki schodowej) były poręcze z obu stron, które pomagały we wspinaniu się na coraz to wyższe piętro. Przed biegiem założyłem gumowane rękawiczki i była to trafiona decyzja. Minimalizowały tarcie między dłonią a poręczą i pozwalały bicepsom (zagadka z początku tekstu wyjaśniona) lepiej wspomagać zmęczone nogi. Po minięciu ostatniego punktu nawadniającego na 33 piętrze, przyszła chwila na lekki kryzys i niewiele brakowało a wcześniej wciągnięte banany odzyskałyby wolność. Udało mi się jakoś opanować i od 40 piętra było już jakoś lżej, chyba świadomość zbliżającej się z każdym krokiem mety sprawiała, że te ostatnie piętra pokonywało się z uśmiechem na ustach (no dobra, tu poniosła mnie fantazja, nie było uśmiechu, ale może chociaż morda nie była tak wykrzywiona jak na wcześniejszych piętrach 🙂 ). 49 piętro, kilka metrów po płaskim (dziwne uczucie po tylu schodach) i upragniona meta. Na mecie medal, izo, woda i przepiękny widok na Wrocław. ‘A nad nami tylko niebo’.

13296067_10207160511347368_1693291306_n

Warto było się tak męczyć, satysfakcja połączona z panoramą miasta wynagradzała w pełni wcześniejszy wysiłek. Czas 09:20, środek stawki, czyli przeciętnie, ale jak na debiut to chyba w miarę. Zebrane doświadczenie na pewno przyda się za rok, bo w przyszłym roku Sky Tower Run będzie jednym z ważniejszych punktów w moim kalendarzu biegowym.

/Turbo

Scroll Up