• +48 509 289 135

Speedy

Mud Goats > Articles by: Speedy
20 Lut

Morsowe kozice, czyli Mud Goats w wersji na zimno

by Speedy Lut 20, 2017 604 Blog , , , , ,

morsowanie

Pewnie zauważyliście, że od jakiegoś czasu do zakresu organizowanych przez Nas treningów dołączyło dość nietypowe wydarzenie, jak na błotnych biegaczy. Nigdy nie mówiliśmy, że jesteśmy normalni, a kąpiel w jeziorze o temperaturze wody dochodzącej do 0°C, przy ujemnej temperaturze powietrza to tylko „kolejny krok w stronę nienormalności”.

 

Jak to się wszystko zaczęło…

Mama zawsze mi powtarzała – „Noś czapkę i ciepło się ubieraj,  żebyś się nie przeziębiła” –  ubieram się w miarę ciepło, czapki na co dzień nie noszę poza dwoma wyjątkami – bieganie i …morsowanie. Tak, morsowanie, bo o tym tu głównie mowa. Morsowanie??, nawet nie brałam tego pod uwagę ale jak się przebywa w towarzystwie ześwirowanych na punkcie szalonego sportu ludzi, to ta aktywność w końcu musiała się pojawić. Pierwszy raz wchodzimy z Ewelina i ekipą Dirty Sparrows, nad jeziorem Kierskim.

1

Rozgrzewka i bieg do wody – oj tak, w grupie siła i odwaga :). Woda wcale nie jest odczuwalna jako lodowata, ale czuć igiełki w nogach. Wyjście z wody i biegniemy jeszcze kawałek ścieżką, żeby zrobić drugie wejście i szybki powrót na suszenie i herbatę. Wspaniałe uczucie. Tak już 16 razy – to bardzo wciąga. Do tego stopnia, że będąc w domu rodzinnym w Święta znalazłam ekipę do morsowania i odwiedziłam zbiorniki wodne w „Kansas City” i Pabianicach ;).

2

Pisząc o morsowaniu, uważam tą aktywność za bardzo naturalną i, wbrew pozorom, bardzo przyjemną. Zdarzyło mi się też zrobić pełne zanurzenie, co na pewno niedługo powtórzę. Taki RESET – uczucie jak zamarzanie mózgu po szybkim zjedzeniu lodów, tylko zwielokrotnione.  Jak to wpływa na zdrowie – zobaczymy – póki co brak przeziębień, skóra po wyjściu z wody nigdy nie była tak napięta. Podobno takie kąpiele odmładzają :D. Przede wszystkim niesamowita satysfakcja i cudowne samopoczucie, chyba w tym wszystkim o to chodzi. Przy okazji poznałam mnóstwo zwariowanych i pozytywnych ludzi. Nie będę po kolei wymieniać, wiecie o kim mówię wariaty ;). Przy okazji takich spotkań można spróbować najlepszej zupy na świecie, bigosu, makowca i innych smakołyków :). Co dalej? Mielno i Międzynarodowy Zlot Morsów, na którym nie mogło zabraknąć reprezentacji Mud Goats  :).

2017-02-13-08-35-04

Serdecznie podziękowania dla #Dirty Sparrows OCR #Morsy Poznań #Łódzkie Morsy #Wielkopolski Klub Pływania Zimowego MINUS i całej reszcie zwariowanych na punkcie zimnej wody :).

//Anka

 

„Być albo nie być… . Bohater staje przed strategicznym wyborem pomiędzy bierną a czynną postawą” 

 Nie potrafię stać w miejscu. Nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała stawiać poprzeczki coraz wyżej i coraz dalej. Z mojego słownika powinnam wykreślić frazę „nigdy w życiu”. Spytacie dlaczego?! Otóż trzeciego grudnia pierwszy raz zdecydowałam się morsować. Kiedyś twierdziłam, że to nie dla mnie. A jednak, okazało się zupełnie inaczej. Spodobało mi się tak bardzo, że od stycznia taplam się systematycznie w zimnej wodzie, a przeręble podniecają mnie tak bardzo, że włażę do nich średnio dwa razy w tygodniu.

20170212_134551_richtonehdr

Natomiast ostatni weekend upłynął mi w towarzystwie moich Mud Goats-owych przyjaciółek w Mielnie na Międzynarodowym Zlocie Morsów. Byłyśmy tam razem z Anką oraz Małą Czarną, które tak samo jak ja, zachorowały na chorobę zwaną MORSOWANIEM ;). Atmosfera była gorąca, mimo minusowej temperatury. Barwny tłum morsów zmierzający na plaże przez ulice Mielna, głośna muzyka, podziw przechodniów i radość wszystkich uczestników rozgrzewała nasze serca. W takiej atmosferze wejście do zimnego morza było czystą przyjemnością!

16910741_10210699319192968_1753760606_o

Nic dodać, nic ująć – chciałoby się rzec, ale przytoczę Wam tylko pewne przesłanie:

Kochani, nieważne jakie pokonujesz słabości, to uczy nas jak walczyć z przeciwnościami losu. Dlatego, wybierając między postawą bierną a czynną, nie zastanawiajcie się jaką przyjąć! Właściwa jest tylko jedna!

//Narkoza

 

Trudno w to uwierzyć, ale nienawidzę zimna !!!

Wejście do lodowatej wody i to jeszcze zimą … “nigdy w życiu” powiedziałabym jeszcze parę  miesięcy temu. Co zatem mnie przekonało do tak bestialskiego (mam na myśli znęcanie się nad samą sobą :-D) czynu?

Otóż bardzo błahe sprawy:
1) ujędrnić ciało, któremu systematycznie funduje porządny trening mięśni, o skórę również należy zadbać,
2) podreperować  odporność, żeby choroba nie przeszkadzała mi  w treningach,
3) zwiększyć tolerancję na zimno, którego, tak jak już wspomniałam, nie znoszę. Może łatwiej będzie mi je zaakceptować :).

15220174_202942503446043_2315430228871769892_n

Myślę, że moje oczekiwania, co do tych trzech powodów morsowania stają się powoli faktem. Natomiast nadal twierdzę, iż samo morsowanie nie będzie należało do moich ulubionych form spędzania wolnego czasu.

Faktycznie, samo zanurzenie to mega dobra zabawa, zaraz po czuję się fantastycznie (poziom endorfin jest bliski szczytu). Jednak, jak planuję kolejną sesję lodowo-wodną, przechodzą mnie dreszcze i mam ochotę się wycofać.

16710658_741072422718026_1815943168_o

Także bez ściemy: NIE LUBIĘ, ZIMNO MI !!!!
Ale mimo wszystko WALCZĘ ZE SWOIMI SŁABOŚCIAMI DLA DOBRA MOJEGO CIAŁA oraz DUSZY

//MałaCzarna

 

3

Tak to właśnie wygląda. Wystarczy przyjąć odpowiednią postawę i wszystko jest możliwe. Aby zacząć morsowanie wystarczy się przełamać, potem jest już z górki. Zima nie trwa wiecznie, więc trzeba korzystać. My już nie możemy się doczekać kolejnego razu, kiedy to znowu będziemy siekierą! wyrąbywać przerębel, żeby przez chwilę zanurzyć się w spokojnej toni, rześkiej i zimnej wody. Wtedy kąpiel jest już tylko krótkim odpoczynkiem, po ciężkim treningu z siekierą w dłoni ;).

Do zobaczenia!

31 Sie

Rage Run – debiut jakich mało!

by Speedy Sie 31, 2016 0 Blog , ,

  Rage Run  –  Łąkie (pow. złotowski)  –  07.08.2016

13938561_1041195539321084_8249626835383725988_n

Niedzielny poranek, mieścinka o swojsko brzmiącej nazwie Łąkie, cisza, spokój… Zazwyczaj, ale nie tym razem, bo właśnie rozpoczyna się pierwszy Rage Run – bieg z przeszkodami, “WŚCIEKŁY BIEG” :). Oczywiście nie mogło tam zabraknąć ekipy Mud Goats, która sprawdziła na własnej skórze (oraz kopytkach 😉 ) co zgotowała dla wszystkich uczestników ekipa GoToRage. Dlatego licznie stanęliśmy na starcie biegu, co dało się zauważyć na “koronacjach”. Ale nie zdradzajmy wszystkich szczegółów od razu :). O tym czy ekipa Rage Run stanęła na wysokości zadania organizując debiutancki event oraz jak to jest przeżyć swój pierwszy raz w biegu OCR przeczytacie poniżej w relacjach Kózek :).

13925569_615463378631884_3321223757389452003_o

 

Debiutem miał być Men Expert Survival Race we wrześniu w Poznaniu ale nie wyszło, jestem zbyt niecierpliwa i zaczęłam szukać czegoś wcześniej :). Debiut Rage Run – wiedziałam, że się na niego zapiszę jak tylko pojawiła się informacja, że Rage Run wraz z drużyną Mud Goats organizują wspólny trening nad jeziorem Maltańskim i każdy kto go ukończy otrzyma zniżkę. Bez niej też bym się zapisała :). Taki plan pojawił się w mojej i mojej koleżanki Asi głowach. Po treningu okazało się, że oprócz drużyny Mud Goats, udało się stworzyć drużynę współtowarzyszy treningowych Mud Goats OSWS (Odkryj Silniejszą Wersję Siebie) – zebrało nas się całkiem sporo!

 

RR_ania

 

Plan na bieg był bardzo prosty – dobrze się bawić i tak też umówiliśmy się w kilka osób, że lecimy razem dla wspólnej zabawy zupełnie nie patrząc na czas. Duże podziękowania dla Tomasza Krysińskiego, który był silnym wsparciem i żonglował nami przez te ścianki, poganiał kiedy trzeba było, wyciągał z bagna jak było trudno – nie dał nam się zatrzymać 🙂 Jego żonie dziękujemy za fajne zdjęcia (były naprawdę rewelacyjne – sporo osób pytało zanim pojawiła się galeria z biegu – skąd macie takie foty! :))RR_MGosws

/Ania

 

Rage Run od początku zapowiadał się obiecująco. Od momentu poznania organizatorów podczas treningu otwartego w Poznaniu, wiedziałam, że to będzie fajna impreza. Ludzie zaangażowani w to robią, tacy jak my wariaci z pasją 🙂

Sama otoczka biegu świetnie zorganizowana. Na polanie nad brzegiem jeziora zapewniono atrakcje dla dzieci i dorosłych. Na scenie DJ zapodawał niezłą muzę, można było coś zjeść i wypić zimne piwko 😉

Trasa biegu krótka, ale bardzo wymagająca. Dużo podbiegów i stromych zbiegów, spory i dość głęboki odcinek malowniczego bagna, do tego kilka ustawionych przeszkód – ścianek, opon, małpi gaj oczywiście i najgorsza dla mnie przeszkoda podczas której straciłam dużo sił to tzw. piesek, czyli ciągniesz po górkę na linie betonowy kloc. To była masakra. Na koniec najprzyjemniejszy moment to skok do wody na linie z rampy w jeziorze.

To tak w dużym skrócie 🙂

W przyszłym roku z przyjemnością przyjadę na drugą edycję Rage Run

13903277_1041196342654337_6072339397922649530_n

/IZA

 

Debiutancki event chłopaków ze Złotowa. O dali radę jak mało kto! 🙂
Nie będę się za bardzo rozpisywał i postaram się zmieścić wszystko w pigułce. 6 km niby mało, ale trasa poprowadzona serpentynami po górkach tak, że po kilku podbiegach płuca wrzeszczały o więcej tlenu 🙂
Fantastyczne bagno – jeszcze w tak malowniczym trzęsawisku się nie poruszałem, aż nie chciało się wychodzić. Pozostała część trasy ciekawa poprowadzona w zróżnicowanym terenie. Przeszkody – raczej standardy plus kilka nowości. Kilka z nich nietrafionych, ale jak na debiut jest to dopuszczalne. Największy hardcore to czołganie w pokrzywach – na samą myśl o tym już swędzą mnie kolana. Z ciekawostek – swing na 20 metrowej linie z lądowaniem w jeziorze – można by się bujać cały dzień. Podsumowując trasę – niezbyt ciężka, ale ciekawa i wbrew pozorom dość wyraźnie odczuwalna w nogach.

 

13902802_1041197345987570_2582901843145119719_n

 

Organizacja bardzo spoko. Fajne miasteczko, muza, konferansjer i rozgrzewki prowadzone przez super ekipę – czyli Mud Goats :P. Medal bardzo sympatyczny, a trofea dla drużyn odjechane. Tym bardziej, że udało się nam wrócić z jedną z nich do domu! Rage Run ma zadatki na przezajebisty bieg. Dlatego na stałe wpisuje się w mój kalendarz startów.

13900059_1041197805987524_4910404617584381455_n/Alpha

 

 Po udanym starcie w Biegu Wygasłych Wulkanów jechałem do Łąkie z nadzieją na dobry wynik i jeszcze lepsze miejsce. Wszystkie aspekty przemawiały za tym, że powinno być dobrze:

– województwo wielkopolskie więc teren nie był górzysty, z dużą szansą, że podbiegi mnie nie wykończą,

– mniejsza ilość przeszkód naturalnych z solidną dawką hopek, ścianek i sztucznych niespodzianek przygotowanych przez organizatorów, na których teoretycznie czułem się mocniejszy

– no i siłownia, którą ostatnio odwiedzałem regularnie, więc czułem, że kondycja jest silna, a ja mocny.

Na starcie chyba zgubiła mnie pewność siebie. Bardzo szybki początek w moim wykonaniu i pierwszy kilometr odbijał się czkawką przez następną część trasy. Zadyszka, która pojawiła się podczas ciągnięcia płyty chodnikowej na linie nie chciała mnie opuścić, a podbiegi (które w mojej opinii były jedynym minusem biegu, ze względu na swoją monotonie) tylko ją pogłębiły. Nawet postoje nie pozwoliły mi odzyskać płynnego oddechu. Nie mając już szans na dobre miejsce, wsiadłem do kajaku, choć przed startem tego nie planowałem i zaliczyłem zadanie specjalne. Po tym fragmencie mój stan się ustabilizował i pozwolił mi odzyskać radość z biegania. Kolejne przeszkody dawały coraz większą frajdę z tej imprezy. Po raz pierwszy miałem okazje czołgać się nie w piasku, a w błocie – czego z miejsca stałem się mega fanem. Najlepsze miało jednak dopiero nadejść… Przeszkoda błotna – najbardziej ekstremalna jaką miałem do tej pory okazje pokonać. Organizatorom dopisało szczęście, bo błoto zazwyczaj jest albo płytkie i długie, albo krótkie i głębokie. Obfite opady deszczu spowodowały, że tym razem było i głęboko i daleko do stabilnego lądu. Wyjście z tego bagna było najlepszym co mnie spotkało tego dnia. Reszta trasy do mety to był przysłowiowy „pikuś”.

Do mojej listy grzechów muszę dopisać zaniedbanie treningu biegowego. Pokutę już otrzymałem. Czas na realizacje mocnego postanowienia poprawy.

A sam Rage Run – jak na debiutanta to mega profesjonalny potwór. Jeśli będzie miał równie profesjonalną promocję to ma szansę stać się jednym z czołowych biegów OCR w Polsce.

13895087_1041196929320945_6113700957873362257_n

/KOZAfera

 

Rage Run – gdy w zeszłym roku dowiedziałem się, że w moich rodzinnych stronach odbędzie się bieg z przeszkodami, od razu zapisałem sobie tę datę w kalendarzu. Nawiązaliśmy kontakt z organizatorami i od słowa do słowa podjęliśmy decyzję o współpracy. W Pyrlandii prowadziliśmy treningi przygotowujące do podobnych wyzwań a chłopaki z RR regularnie czołgali wiarę po terenach sierpniowego biegu. Zapowiadało się dobrze, a wyszło… wybornie! Organizacja, oznakowanie trasy, sama trasa, przeszkody –  wyglądały jakby RR robił takie biegi co miesiąc. Największe wrażenie zrobiły na mnie wąwóz, w którym dostałem estetycznego, mentalnego orgazmu oraz pierwszorzędne bagno, które przypomniało najlepsze chwile z Katorżnika. Chyba ciężko o lepszą rekomendację. Czekam na kolejną edycję, organizatorzy na pewno nas nie zawiodą. Go to Rage!

13920746_1041196815987623_8339934975923018625_n

/TurboKoza

 

RAGE RUN na pewno zapiszę się w mojej pamięci na długo. Przede wszystkim dlatego, że po raz pierwszy w mojej karierze sportowej 🙂 stanęłam na najwyższym miejscu na podium, TAK, w swojej kategorii miejsce pierwsze.

Również dla mojego kochanego psiaka, Nany, która po raz pierwszy miała możliwość towarzyszyć swojej pani podczas zawodów, był to debiut. Cała impreza dostarczyła Nanie mnóstwa nowych atrakcji, na bank wpłynie to na jej postępy w socjalizacji, może nawet stanie się sławna 😛 (sporo jej słodkiego pyszczka widać na filmie promującym wydarzenie)

Pojechałam walczyć o to trofeum i udało się, choć nie było łatwo. Mimo, iż trasa stosunkowo krótka (jak dla mnie) przeszkód sporo, nowych lub znajomych ale zdecydowana większość stanowiła dla mnie nie lada wyzwanie. Do czego muszę się przyznać… potrzebowałam niejednokrotnie pomocy, czyli do mojego zwycięstwa przyłożyli się również moi rywale 😉 Tutaj dziękuję panom, którzy czasem podali rękę oraz naszemu ALPHIE, Michałowi, jak zwykle służył pomocą swoim podopiecznym.

Organizacja – rewelacja!!! pod każdym względem. Gratuluję organizatorom stworzenia ciekawej oraz wymagającej trasy, przemiłej, przyjaznej atmosfery oraz ciekawych nagród. Niczego nie brakło, wszystko dopięte na ostatni guzik. Będę podawała dalej!

13912784_1041197635987541_4996070166494089509_n

/Mała Czarna

 

Dużo nie brakowało i nie wziąłbym udziału w tym biegu – co z perspektywy czasu byłoby ogromnym błędem.

Jak wspomniałem na początku -niewielka mieścinka Łąkie, niedaleko Złotowa, dzięki nawigacji dało się trafić do miejscowości. Do biura zawodów kierowały już drogowskazy od Organizatorów. Sprawny odbiór pakietów i już można ruszać na start. Jako plus już na początku trzeba oddać, że parking, biuro zawodów, start i meta zlokalizowano bardzo blisko siebie, więc z komunikacją nie było najmniejszych problemów.

Rozgrzewka przed startem prowadzona przez Alphę i można ruszać na trasę. Startowaliśmy w pierwszej fali, co miało swoje plusy dodatnie i plusy ujemne. Już na początku oberwałem jedną z gałęzi prawie w oko, a na trasie też było ich jeszcze sporo. Ale za to wszystkie przeszkody pokonywaliśmy jako pierwsi. Trasa prowadziła przez lasy, łąki, jeziora i …. bagno. Iście królewskie, to była swego rodzaju wisienka na torcie, który upiekła dla nas ekipa Rage Run. Brodząc w bagienku po kostki nie można było mieć pewności, że stawiając następny krok, nie wpadniemy do wody po szyję. Poza tym sporo przeszkód i atrakcji na trasie, a wśród nich m.in. rzut oszczepem, przeciąganie „trylinek” (wiki: sześciokątnych płyt betonowych służących do budowy parkingów), przerzucanie opon, przechodzenie po linie, ślizg, czołganie pod drutem kolczastym, wspinanie po linie, czołganie pod samochodami (nie wiem co tam kiedyś rosło, ale ręce miałem strasznie pokłute), …  Długo można by wymieniać wszystkie z przeszkód. Zwieńczeniem trasy był skok na linie do jeziora – bajer.

Po przekroczeniu linii mety na szyi zawisł elegancki medal. Do tego piwko, coś do zjedzenia i człowiek mógł być zadowolony. Tym bardziej, że ostatecznie uplasowałem się na 2 pozycji OPEN :).

13920373_615472275297661_3191621953265853405_o

 

Jak sami widzicie Rage Run to dobry bieg z przeszkodami, który bez precedensów będziemy polecać i który długo będziemy jeszcze wspominać. Cała trasa prowadząca przez lasy, łąki, jeziora i to bagienko… 🙂 była rewelacyjna. Przeszkody – każdy mógł znaleźć coś, co szczególnie przypadło mu do gustu. No i najważniejsze – Mud Goats zdobyło komplet odznaczeń: 1 miejsce w klasyfikacji Kobiet, 2 miejsce w klasyfikacji Mężczyzn i 3 miejsce Drużynowo :). Organizując swój debiutancki bieg Ekipa Rage Run spisała się na medal. Polecamy każdemu, kto nie miał okazji spróbować, a ten kto uczestniczył, na pewno wróci tu za rok. My też !!!

 

/Speedy

 

Obczajcie wideo 🙂

https://www.facebook.com/gotorage/videos/619751504869738/

 

Scroll Up