• +48 509 289 135

Beton

Mud Goats > Articles by: Beton
20 Kwi

“I znowu Ci wariaci przyblokowali miasto…” – 9.PKO Poznań Półmaraton z koziej perspektywy

by Beton Kwi 20, 2016 2 Blog , , ,

“I znowu Ci wariaci przyblokowali miasto…” Jak “wariaci” – to nie mogło zabraknąć ich – MUD GOATS w wyjątkowo licznym składzie stawili się na rodzimym półmaratonie. Jak wyglądał 9.PKO Poznań Półmaraton z tej koziej perspektywy?

13010156_10206270153975139_836183551_o

RELACJA SPEEDY’EGO:

Start w Poznańskiej Połówce to jeden z punktów biegowych, których nie mogłem odpuścić w tym sezonie. Przed startem nie nastawiałem się specjalnie na bicie rekordów – mimo rekordowej frekwencji (ogólnej, ale także samej ekipy MG 🙂 ).

Po solidnej rozgrzewce, jak na MudGoats przystało, udaliśmy się w kierunku startu. Niestety niespodziewanie zgubiłem wszystkich, przebijając się przez kolejne wejścia i wyjścia na targach między tłumami ludzi zmierzających w tym samym kierunku. No i w ten sposób na starcie stanąłem samotnie, no może nie dosłownie, bo dookoła było ponad 11 tysięcy innych osób, ale jednak zabrakło gdzieś w pobliżu Koziej duszyczki 🙂

DSC09690

I ruszyliśmy. Mokry byłem praktycznie od początku, a nie trwało długo zanim miałem mokro również w butach. Trasa całkiem sprzyjająca. Warunki pogodowe, mimo deszczowej aury, również. Kibice na trasie, jak zwykle, dopisali. Dzięki temu wszystkiemu udało się pobić życiówkę i urwać prawie pół minuty od zeszłorocznego rezultatu 🙂 .

Ale najprzyjemniej było już na mecie, kiedy to po masażu, gorącym prysznicu, w spokoju, razem ze Wszystkimi, mogliśmy wypić sobie piwko, może dwa, góra cztery. No, i jeszcze jedno, na deser 🙂 Dzięki Kózki!!!

Czas: 1:19:21

Msc M_Open: 60

Msc M18: 33

/Speedy

RELACJA NARKOZY:

Kilka miesięcy temu, a dokładniej w listopadzie spotkaliśmy się z Mud Goats na pizzy i zapytano mnie “Renia, a Ty biegniesz polmaraton?” Co?! Ja polmaraton?! To jakiś żart, ja przecież nie dam rady !

942893_1108422302511554_2899981109625980864_n
To byl plomyk tego ogniska, w styczniu Beton przesłał rozpiskę treningów biegowych. Skoro rozpisal to znaczy, że we mnie wierzy – czytaj dalej – tzn. dam rade ? Systematyczne wybiegania kontrolowane i komentowane dodawaly mi pozytywnej energii  Byly momenty, że przeklinałam fakt, że dalam się namówić, ale przez wytrwałość do celu. Oprócz ludzi z którymi trenuje, powera dodawal mąż , wtedy kiedy chciałam wykpić się od treningu on mnie upominal i motywowal. Dostalam w prezencie zegarek i słuchawki, aby lepiej sie biegało ? Nadszedł ten dzien – 17.04.2016 – stres olbrzymi, tętno przed startem 130 u/min. Wątpliwości, ale Beton nie byłby sobą i powiedzial mi “ciezkie treningi były po to, by start byl lekki” Fakt – bieglo mi sie dobrze, w pierwszych km towarzyszyl mi Mega  ? Biegnac przypominalam sobie jeszcze jedno zdanie Michala: Twoje nogi pamiętają kilometry, które wybiegalaś! dasz rade ❤ No i dałam – z czasem, który mnie satysfakcjonuje. Po raz kolejny ukończony bieg, spełnione kolejne marzenie i niesamowita radość!

/Narkoza

RELACJA MEGAKOZY:

Stało się, kiedyś wzbraniałem się i mówiłem, że nie będę startował w półmaratonach, bo mnie to nie kręci. No ale ….. mówią, że człowiek zmiennym jest i tak to właśnie 20 tygodni temu podjąłem przygotowania do półmaratonu. Szczerze – widząc plan do przygotowań w którym były 16-20 km wybiegania, podbiegi czy rytmy na 100 czy 200 metrów to sam sobie mówiłem – co ja robię, czy ja w ogóle dam radę??? Jasne że dam, bo nie ma rzeczy niemożliwych. Po prostu jak czegoś chcesz czy pragniesz to dąż do tego za wszelką cenę.
Mnie się udało. Może i nie mam w wyniku jedynki z przodu, choć na 15 km stwierdziłem że będę atakował wynik by złamać dwie godziny, to jednak kontuzja którą doznałem dwa dni wcześniej skutecznie mi to uniemożliwiała. Twardo zagryzałem zęby i parłem do przodu. Tym bardziej, że przed biegiem motywowała mnie żona i dzieci, wierzyli we mnie i wiedziałem, że gdzieś tam na trasie ze wsparciem mojego taty będą mnie dopingować i tak było. A jakiego to kopa daje to tylko wiedzą ci, którzy biegli w takim biegu i których dopingowali najbliżsi. Wiarę we mnie miał też mój klubowy motywator Tomasz, który powtarzał “wierzę w ciebie dasz radę” itd. Dzięki Tomek.

12998317_1793061284258733_7095163050822630_o

Trasa biegu choć na papierze wyglądała na ciężką dla psychiki ze względu na długie nie kończące się proste, wydaje mi się, że była lepsza niż w pozostałych latach. Podbieg na Hetmańskiej pokonałem niczym koza górska. W końcu jestem Koza – MEGA Koza, a na treningach podbiegowych dawałem z siebie 110% więc tutaj nie było żadnych problemów. Na ostatnich 3 km nie czułem już nogi, ale wbiegając na teren targów dałem z siebie wszystko, czyli gaz do dechy i niczym Zygzak McQueen wyprzedzałem kogo się jeszcze dało.
I tak oto w swoim oficjalnym debiucie zrobiłem czas 2:04:53 czyli 10 min szybciej niż nieoficjalne wyniki na treningach.

Dziękuję jeszcze kibicom na trasie, wiem, że ktoś mnie wołał w kilku miejscach, ale jak to większość biegaczy skupiony byłem na ….. hmmm, na bieganiu??? To jak się biegnie, to trzeba być skupionym??? Znów coś odkryłem 🙂

/Mega Koza

RELACJA MAŁEJ CZARNEJ:

13000196_869096226533941_7059376029378850409_n

Mój pierwszy półmaraton to dla mnie duży sukces. Myślę, że dałam z siebie wszystko. Jestem z siebie bardzo dumna i zapewne moja rodzina Mud Goats również 🙂

Co mnie ujęło najbardziej…? Gro kibicujących twarzy – serdecznych, z wymalowanym WOW na twarzach. Dziękuję Wam – tłumowi kibiców – za skuteczny doping, zawodnikom, których zostawiłam w tyle – za to, że daliście mi możliwość, by być lepszą oraz MUD GOATS-om, bo to WY byliście moją największą inspiracją!

/Mała Czarna

RELACJA TOMKOZY:

9PPM – tym razem zupełnie bez presji na wynik, a raczej bieg typowo towarzysko-treningowy. Towarzysko – bo uwielbiam mój team Mud Goats i atmosfere. Towarzysko – bo obiecałem mojej fit sąsiadce (pozdrowienia dla @HejkaOsti), że pobiegniemy razem. To był debiut Martyny ukończony sukcesem. Dziewczyna dawała radę i pomimo braku doświadczenia biegowego pokazała, że ma silną wolę i wytrenowany organizm. Gratulacje! Sam PPM zdecydowanie na plusie i to pomimo pogody. #lubiebiegacwdeszczu – tutaj należałoby wstawić taki hasztag. Zaskoczyły mnie ilość startujących i lekki chaos organizacyjny na starcie. Na plus zdecydowanie nowa trasa, punkty żywieniowe i marketing przed. Podsumowując….10PPM będę tam!!

/TOMkoZA

RELACJA BETONA:

13047728_446770265513339_2235761443715455945_o

A dla mnie ani to życiówka, ani debiut. Bieg drogi, nie po lesie, nie po górach – a jednak człowiek czuje same pozytywne emocje wspominając “tę ostatnią niedzielę”. Zapytacie jak to możliwe? Odpowiem bez wahania – GRUPA! Moc i siła tkwią w grupie! Na 9.PKO Poznań Maraton zapisałem się dlatego, że będą “moi”, że chcę się rozgrzać na starcie w Kozim towarzystwie i w tym samym pośmiać się na mecie. Chcę świętować życiówki (chapeau bas Speedy!) i debiuty na tym dystansie Kozich Przyjaciół. Szczególne znaczenie miał dla mnie start NarKozy! Bać się nie było o co – musiała dać radę, ale muszę oficjalnie przyznać – serce rosło przez ostatnich kilka miesięcy, gdy widziało się kolejne kaemy, kolejne wybiegania, kolejne progressy…

A co zapamiętam z samego biegu? Grupę żulków, którzy krzyczeli, by spuścić ze smyczy ogromnego szczekającego na biegaczy psa, gdyż iż – uwaga, cytujĘ z pamięci – “wtedy zobaczycie jak ku..!@ polecą” 🙂 (oj, życiówka byłaby, że się tak wyrażę na mur-beton!).

Było też trochę deszczu i zdjęcia, na których wyglądam jakbym cierpiał… Dziwne – bo mój “aparat” (ten zainstalowany w głowie) – zapamiętał ten dzień zupełnie inaczej 🙂 … Musiał się zepsuć. Może zalany? Pytanie czy deszczem, endorfinami, czy wspomnianym przez Speedy’ego piwkiem… Whatever… – nie naprawiajcie go 😉

/Beton

13016391_10207979730884960_1713260577_o

29 Mar

RUN IN THE FOOTSTEPS OF CHAMPIONS! czyli WORLD HALF MARATHON CHAMPIONSHIPS 2016

by Beton Mar 29, 2016 0 Blog

W głowie tysiąc pięćset myśli. Jedna krzyczy najgłośniej. „To się stało. To się wydarzyło.”

W Wielką Sobotę Roku Pańskiego 2016 Mistrzostwa Świata w Połmaratonie przeszły do historii,  a ja miałem farta być małą częścią tej historii.

Jak to się zaczęło? Wracając jesienią ubiegłego roku z jednego z treningów biegowych MG Advance ich Uczestniczka, a moja dobra Koleżanka zaproponowała by spróbować wystartować w Cardiff, stolicy Walii, podążając (może nie bezpośrednio, ale jednak!) za najszybszymi na tym dystansie ludźmi na planecie.

cardiff

Od czasu spłodzenia tego pomysłu wspólnie przechodziliśmy okres oczekiwania na rozwiązanie, którym miał być start wpisany przeze mnie na osobistą listę „startów sezonu” (no bo gdzie lepiej zrobić życiówkę jak nie na MŚ? :-)). Myśl, że staniemy tam „prawie obok” Pauli Radcliffe czy Mo Farah była prawdziwą ciążą! Co prawda nie dziewięcio-, a sześciomiesięczną, w czasie której staraliśmy się jak najlepiej przygotować na ten dzień. I nie chodzi tu tylko o kwestie stricte treningowe – było sporo spraw do ogarnięcia z tego logistycznego punktu widzenia – loty, noclegi czy transport z Londynu do Cardiff.

No właśnie – wyjazd postanowiliśmy połączyć ze zwiedzaniem Londynu, w którym nigdy wcześniej nie byłem. Cały ten długi weekend mogę śmiało wrzucić do najbardziej strzeżonej i najmocniej odpicowanej szuflady (chyba szafy?) w mojej głowie zatytułowanej „PRZYGODY ŻYCIA”.

IMG_2142

Bo do której z innych zakwalifikować wypad, w czasie którego zdarzają się takie akcje jak spotkanie Księcia Karola i Kumpeli (pisane wielką literą – a jakże) Królowej Elżbiety czy ucieczka przed wściekłą wiewiórką w Hyde Parku – stolicy Parkrunu? W czasie którego wypadu zdarza się pomylić London Eye ze zwykłym diabelskim młynem na przedmieściach miasta obok małej łańcuchowej czy też robić za prywatnego fotografa pewnego Egipcjanina – z marnym skutkiem…? Nie co dzień też wpieprzasz tabliczkę czekolady na Tower Bridge tłumacząc „ładuję się na bieg” czy po prostu popijasz o piątej herbatę spacerując w deszczu uliczkami jednej z Europejskich stolic… Opowieściami z całego wyjazdu można by książkę zapisać, tu ograniczę się do samego eventu.

20160324_111052

Podróż z Londynu do Cardiff była bardzo ciężka. Ciężka – czytaj mały Murzynek za Tobą autokarze, który drze się w niebogłosy przez 3h, a jeśli choć na chwilę przestaje, to tylko dlatego, że ciągnie Cię za kaptur. Tak nie może być! Następnym razem zwrócę w takiej sytuacji uwagę!!! Ale następnym razem to JA będę 3 razy większy niż ten wytatuowany tatuś tego dziecięcia… Nie, wcale się nie bałem – po prostu postępowałem racjonalnie robiąc sobie workout cierpliwości. 😉

Wysiadamy z autobusu. Jest Wigilia startu, godzina około 19:20. Do dwudziestej można odebrać pakiety startowe. Jest opcja dokonać tego na drugi dzień bezpośrednio przed biegiem, ale my jakoś nastawiamy się, że nie! Zrobimy to jeszcze dziś! J Krótka pogawędka in English z ziomkiem, który okazuje się być Polakiem (wcale mnie to nie dziwi) i zapoznanie się z innym biegaczem, który ma ten sam problem co my – problem pt: „Którędy do biura zawodów?”

Po kolorze skóry (bez rasizmu, bez!) można stwierdzić, że nasz nowo poznany Kolega to Etiopczyk. Fajnie się nam gada – w trakcie rozmowy okazuje się, że Guye trenuje razem z Mo Farat, który czeka na niego w hotelu. (tak jest, Mo Farat to ten dwukrotny Mistrz Świata i złoty Olimpijczyk). Nasz Guye również startuje w strefie Elite. Tak. Zaziomkowaliśmy się z jednym z najszybszych ludzi na Ziemi. 😛

IMG_2148

Sorry, wiem, że zabrzmi to strasznie rasistowsko, ale… „nie lubiłem czarnych” – ot takie wyznanie. Nie, że miałbym coś osobiście, ale zajmowane przez Nich pudła na „naszych” biegach i afery typu „Wynajmij Kenijczyka za krowę” sprawiły, że byłem nastawiony jakoś anty. Piszę o tym głośno, bo dziś mi po prostu wstyd za to myślenie. Ten wyjazd i poznanie Guye’a mnie naprostowało. Naprawiło. Co za spoko ziomek! Co nie zmienia faktu, że gdy biegliśmy wspólnie do Biura Zawodów (mieliśmy mega mało czasu) pozwoliłem sobie biec troszkę przed Nim J Po co? By parę dni później napisać na blogu… No właśnie – jak myślicie – lepiej brzmi: „Biegłem przed Etiopczykiem” czy może „Etiopczyk biegł za mną” ? J

W poszukiwaniu Biura Zawodów towarzyszył nam też pewien Hindus, strasznie dziwny z charakteru człowiek. W centrum Cardiff zatrzymaliśmy się, by zapytać o drogę napotkaną Chinkę. I wtedy do mnie dotarło. TO SIĘ DZIEJE! Ja, Ania, Guye, Hindus i Chinka – nie ważne skąd, nie ważne na jaki czas, jesteśmy w tym samym miejscu z jednego prostego powodu, który można ująć w krótkim, ale jakże wymownym słowie: PASJA!

W tym momencie, gdy Ona (Chinka) tłumaczyła nam którędy biec po odbiór pakietów ja nie słuchałem. Myślałem tylko: „O ja Cię pierdzielę… Ale jestem szczęśliwy…”

Wbiegając do Biura Zawodów koleś z organizacji krzyczy „You’ve got five minutes” Gdzieś po drodze musieliśmy zgubić Hindusa, a z nim moje notatki dotyczące biegu. Trudno. Życie. Taki advance bym rzekł. Odbieramy pakiety i jeszcze chwilę gadamy z Guyem. On idzie do Hiltona, my… do hostelu 😉

20160326_140504

Impreza przewidziana była na 25 tysięcy ludzi. Podobno pakiet odebrało 20 tysięcy. I to jest  śmieszne, bo choć było widać, że ludzi jest ekhm i jeszcze trochę NIGDZIE, naprawdę NIGDZIE za niczym nie czekaliśmy. Organizacja prawdziwy majstersztyk. Z drugiej strony jeśli cały sztab ludzi pracuje nad tym bite dwa lata, efekt powinien być widoczny. Był.

Ja przed startem oczywiście kij w d… Spięty na maxa. Wiem, że przyjechałem po życiówkę. Wiem, że jak się nie uda będzie rozczarowanie. Co najlepiej zaprosić do głowy przed startem? Zimę! Przypominam sobie co robiłem w listopadzie, grudniu, styczniu, lutym i przez połowę marca. Wszystkie treningi MG indor elite, treningi biegowe, cross fit. Przypominam sobie te momenty, gdy chciało się wymiotować i te, gdy nie chciało się nic. Czy dziś to może się nie udać?

20160326_140334

Na starcie mam wrażenie, że dookoła słyszę wszystkie języki świata, jakiś Ktoś-Ważny przemawia z telebimu, orkiestra naparza poważną muzę – wszystko z wielką pompą – w końcu Mistrzostwa Świata! A ja stoję w tym tłumie z Kozą na piersi, z którą nie rozstaję się od momentu wstąpienia do MudGoats oraz z opaską na ramieniu (dzięki Iza!!) Biel i czerwień. Start. Zaczęło się!

Nie mam endomondo ani żadnego zegarka – nie wiem jakim tempem biegnę. Czuję, że szybko. Mijam tabliczkę „1”, później „2”, ale dłuży się niemiłosiernie!! No heloł! Przecież czuję, że zapierdzielam, a tu dopiero „3”? … aaaa, mile… ok, All right! Wszystko jasne! No przecież Wyspy! Ile kilometrów miała mila? Więcej niż 1,5, mniej niż 2, ale ile? Myślenie boli, więc je odpuszczam. Sprawdzę po biegu (1,85166 km). W kilometrach podane są za to punkty charakterystyczne: 5,10, 15 i 20 km. W chwilach zwątpienia myślę o białym i czerwonym na ramieniu. Wiem, pewnie głupie. Fakt, że pobiegnę minutę szybciej nie poprawi sytuacji w kraju ani nie zrobi ze mnie jakiegoś „super-patrioty”, ale ja – tak po prostu, tak po ludzku kocham ten kraj. I choć świadom, że mój wynik nie ma wpływu na COKOLWIEK gdzieś w środku czułem, że nie mogę „zawieźć”…

20160326_140755

Na dziesiątym kilometrze zegar, a na nim 0:38:40 – to mój nowy PR na tym dystansie 🙂 W głowie myśli: „Za szybko, za szybko,…” Wciskam DELETE, by później za pomocą CTRL+C oraz CTRL+V wrzucić do głowy myśl, że „teraz to już z górki”. Działa. Co prawda Walia ma to do siebie, że nie zawsze jest z górki, ale problemów z myśleniem nie ma żadnych. Wiem, że to zrobię. Moje pozytywne nastawienie próbuje weryfikować wiatr – niestety w twarz (tu przydałoby się więcej masy) i – uwaga – deszcz? Nie, to nie jest dobre słowo. To, co spotkało mnie na około 13 km (tak obstawiam, nie że ja przesądny) to ulewa jakiej nie widziałem nigdy. To była jedna wielka ściana deszczu. Kilka sekund i byłem przemoczony do granic, a “to” nie chciało przestać! Moja reakcja była w zasadzie do przewidzenia. Po krótkim polskim „k…a mać” zacząłem się śmiać. Chyba na głos. Pamiętam tylko: „że niby co? Że to mnie powstrzyma? Phi…” I tak ciesząc się jak dziecko biegłem dalej wspominając warunki jakie spotyka się na biegach OCR. Klasycznie już z politowaniem popatrzyłem na kibiców na trasie. Ok, ja… Ale że Wam się chce! SZACUN! 😛

Wyjątkowo nie skupiałem się na trasie jeśli chodzi o fotoreporterów. Tak to zawsze „uśmiech nr 7” i tego typu akcje. Tu pełen focus i presja na wynik. Kiedyś będę na takim poziomie, że ogarnę obydwie czynności jednocześnie,  I promise.

Gdzieś na trasie widzę Betona.

„To nie Beton. Ty jesteś Beton, to jakiś inny ziomek, w ogóle do Ciebie nie podobny”

„Nie no, zobacz! Ojej, widzisz, on wymięka, odpuszcza. Słyszysz? Teraz mówi do siebie te teksty typu <wynik nie jest najważniejszy>  itp. itd. To jak? Biegniesz z nim?”

„Nie, wyprzedzam.”

Życiówka, z którą przyleciałem na Wyspy to 01:28:16. Wyjechałem z 01:23:09. Szybko w pamięci to jakieś 5 minut progressu, na które złożyło się wiele miesięcy pracy. Skończyłem na 392 miejscu overall i na pierwszym w kategorii HARD. Co prawda w tej ostatniej startowały tylko dwie osoby – ale ten stary Beton został daleko w tyle. Pokonałem siebie.

20160326_154144

 

Po udziale w takiej imprezie…

…w głowie tysiąc pięćset myśli. Wszystkie wzniosłe, ą, ę… Jedna krzyczy najgłośniej. Jeszcze głośniej niż Murzynek w autobusie z Londynu do Cardiff.

„Nie bój się marzyć! To się stanie! To się wydarzy!”

…jeśli tylko chcesz… 😉

/Beton

#cardiff #worldhalfmarathonchampionships #polmaraton #mistrzostwaswiata

23 Mar

Mud Max – czyli nowa jakość w polskich OCR

by Beton Mar 23, 2016 1 Blog , , , , , ,

 

4:00 rano pobudka.

Godzinę póżniej siedzieliśmy już w samochodzie w drodze do Trójmiasta gdzie o 11:40 startuje nasza fala podczas pierwszej edycji Mud Max. Kolejny OCR do odhaczenia na naszej liście. Deszcz i padający po drodze śnieg nie przerażał nas za bardzo. W końcu nie jedziemy na rodzinny piknik tylko na bieg z przeszkodami 🙂 Wspólnie motywowaliśmy się i zagrzewaliśmy do walki. Zwłaszcza, że jechała z nami Ewelina – świeżo upieczona koza :), a Mud Max to jej debiut w OCR…

…debiut i to jaki. Mała Czarna (bo tak zwracamy się do naszej małej kózki) zaskoczyła wszystkich stając na podium w śród pań. 3 miejsce w pierwszym biegu! WoW

Mud Max wyznaczył nową jakość w polskich błotnych biegach z przeszkodami. Przefantastyczna atmosfera, profesjonalna organizacja przed, w trakcie i po biegu, przeszkody pierwsza klasa, trasa rewelacyjna, błotko najróżniejszej maści, koloru, gęstości i aromatów 🙂 Bieg, który z czystym sumieniem polecamy każdemu i na pewno wystartujemy w nim ponownie. W sumie to już za miesiąc bo z tego co wiemy w Warszawie ma być jeszcze ciężej/fajniej 😀

A co na temat startu  mówią sami zainteresowani?

1200_943900375717268_2450470525062061209_n

CHCĘ WIĘCEJ !!!! Tak, zgadza się jestem rządna właśnie takich doznań , jakich zafundował mi MUD MAX w Gniewinie. To było COŚ . Dystans w sam raz , a przeszkody…czy przerastały moje możliwości ?  tak mi się wydawało dopóki nie stawałam z nimi twarzą w twarz. ONE by ONE …DONE !!! .
Jestem niezmiernie dumna z osiągniętego wyniku, 3 msc w kategorii kobiet to sukces dla mnie bez dwóch zdań. Niestety muszę się przyznać, że to nie do końca jedynie moja zasługa. A może i STETY…gdyż po tej relacji więcej niepewnych ale chętnych kobiet ( myślę ,że wiele jest takich które chcą ale boją się , że nie podołają ) postanowi sprostać temu wyzwaniu…Otóż co mnie urzekło, nie istnieje tu równouprawnienie 😉 (nawet jak jesteś cała ubabarana od błota, cuchniesz bagnem i masz gałęzie we włosach JESTEŚ TU JEDYNIE KOBIETĄ ) praca zespołowa, nieważne, czy rywal cię zna, czy jesteś z konkurującej drużyny, potrzebujesz pomocy, dostajesz !!!
–  kolego podaj rękę
– MASZ OBIE JEŚLI CHCESZ
–  podciągnij mnie kotku bo widzisz, żem niewiasta
– NO PROBLEM
– mogę stanąć na twoich barach SUPERMENIE, bo nie sięgam tej belki ?
– MOJE BARKI NALEŻĄ DO CIEBIE MALEŃKA , WSKAKUJ !
Więc widzicie, to nie tylko moja determinacja czy kondycja i siła dały mi sukces ale wsparcie obcych mi ludzi, bo każdy z nas tam był, każdy widział, że jest ekstremalnie ciężko dlatego też każdy każdemu wskazywał trasę i służył pomocą w miarę swoich możliwości .

Co zatem należało do mnie jako jednostki ?
-walka z przeogromnym chłodem
-szukanie coraz to głębiej zapasów energii
-mantra, WSTAŃ i CIŚNIJ DO PRZODU , przecież potrafisz do cholery !!!
-świadomość, iż mój Mud Goats mnie tu ściągnął więc nie mogę ich zawieść , ONI mają być dumni ze swojej nowej kózki, ja dziś tu też reprezentuje TĄ drużynę
-no i oczywiście walka z grząskim błotem, bardziej lub mniej głębokimi kałużami ,suchym piachem, zimnym wiatrem, gałęziami okładającymi twarz i golenie, linami, drutami kolczastymi , ścianami, oponami, czołgami etc
-FOCUS przeogromny.

/Mała Czarna

 

12419313_993562727357834_4196918595341815575_o

 

Jeszcze nigdy nie było mi tak zimno… NIGDY!
Organizatorzy Mud Max wysoko powiesili poprzeczke na ten sezon. Doskonała organizacja, fajny pakiet, ciekawy medal… i trasa mmmm (tu wracam myślami do tego błotka 🙂 ).
7km nie za dużo, nie za mało – w sam raz. Na trasie czekało 40 ciekawych przeszkód – w tym kilka nowości. Ścieżka z opon, niby norma, ale tam było tego ze 100 metrów – nie przypuszczałem, że ta przeszkoda może być tak męcząca. Błotko w najróżniejszych rodzajach – czad! Czołganie w gęstym błocie, oj dało to nieźle w kość. Wszystko pięknie poza pogodą, przenikliwy chłód potęgowany porywistym wiatrem podniósł poziom trudności biegu do rangi hardcore’u. To nie była przyjemność… to była walka o przetrwanie!
Mud Max bezpardonowo obnaża braki w wytrenowaniu, a pierwsza edycja wychłostała chłodem mój charakter niemiłosiernie. Na metę wbiegłem silniejszy… W prawdzie wyczerpany fizycznie, ale psychicznie niezniszczalny!
Po raz kolejny odkryłem silniejszą wersję siebie!!! #osws

/Alpha

1919177_992734260774014_658385056500713488_n

Wymień wyrazy zaczynające się od przedrostka “hipo”. Z pozoru banalne zadanie, na które dotychczas moja odpowiedź brzmiałaby “hipopotam”, “hipochondryk” czy “hipokryta”. Mud Max w Gniewinie sprawił, że od 19/03/2016 jedyna nasuwającą się odpowiedzią na to pytanie jest “hipotermia”. Zaryzykuję stwierdzenie, że jeszcze nigdy w życiu mój organizm nie był tak wychłodzony. Temperatura odczuwalna w okolicach 0 stopni, wiatr, dużo błota i lodowatej wody – wszystko to sprawiło, że bieg, który zapowiadał się na bardzo trudny stał się hardcorowy.
Ciekawe ukształtowanie terenu, wiele przeszkód naturalnych i sztucznych to spore plusy pierwszej edycji Mud Maxa. Duża liczba przeszkód mogłaby sugerować fakt, że organizatorzy poszli na ilość a nie na jakość, ale nic bardziej mylnego – przeszkody były dopracowane i wymagające. Na największe wyróżnienie – moim skromnym zdaniem – zasługują zasieki (dwa dlugie odcinki) umiejscowione na bagienno-torfowym gruncie oraz ukośne ścianki znajdujące się tuż przed samą metą, których pokonanie po przebiegnięciu siedmiu katorżniczych kilometrów wymagało dużych umiejętności indywidualnych tudzież zespołowych.
Bieg na duży plus (również organizacja), moja subiektywna ocena trudności i atrakcyjności to mocne 8/10, oraz momentami dzięki warunkom pogodowym 10/10! 🙂

/Turbo

12474034_1779700388928156_3126200685644794846_o.jpg

Jak ja postrzegam udział w Mud Max??? Brałem udział w Spartan Race o tej samej porze roku i myślałem, że gorzej być nie może, przebiegłem katorżnika w 40 stopniowym upale, ale w żadnym biegu nie było mi tak zimno jak na Mud Max’ie 🙂 Zaskoczyła mnie też różnorodność przeszkód, a raczej ich zakres, bo w żadnym biegu nie biegłem po torze z opon przez 100 metrów ??? 😛 Na żadnym biegu OCR nie czołgałem się na takich odległościach i to w aż takim błocie jaki zafundowali nam organizatorzy Mud Max,a. Ścianki o niebotycznych wysokościach, urozmaicenia wojskowe i przekozacka porodówka – to wszystko świadczy o profesjonalizmie organizatorów mimo, iż był to ich pierwszy bieg 😉 Jeśli pójdą w tym kierunku i nadal będą wymyślać przeszkody, by bieg był bardziej atrakcyjny to myślę, że będzie to jeden z najlepszych biegów w Polsce. Polecam spróbować swoich sił każdemu – ja spróbuję na pewno nie raz!

/Mega

willis

Hmm… Mud Max… Jeśli miałbym porównać ten bieg do czegokolwiek, to wybrałbym lodówkę, w której ktoś, nie przypadkiem postanowił zostawić odbezpieczony granat. Przyjechałem do Gniewina z nastawieniem, że będzie to kolejna impreza, na której ładne panie z tipsami będą robiły sobie selfie na trasie, żeby pochwalić się na Facebooku. Dodam, że sami organizatorzy pozostawali bardzo tajemniczy w tej kwestii i nie zdradzali zbyt wiele. Po obejrzeniu filmów relacjonujących kolejne przeszkody w dalszym ciągu pozostawałem niewzruszony. Przekonany, że moje treningi na siłowni i wtorkowe spotkania z Mud Goats w zupełności wystarczą pojechałem z grupą równie szalonych ludzi, co ja. Do momentu startu czułem się jakbym przyjechał na piknik. Dookoła same uśmiechnięte twarze, jakby wiedziały co się święci i zumba na rozgrzewkę przed startem. No i zaczęło się…ruszyliśmy na siedmiokilometrową trasę usianą przeróżnymi przeszkodami. Było coś dla małych i dużych chłopców. Początek wyglądał niewinnie, podbieg z belką na barku. Pomyślałem… co to dla mnie, w końcu na siłowni nie tyle się podnosiło. Okazało się, że to było jedynie muśnięcie w porównaniu z tym co czekało dalej. Siatki, ścianki, lina i błoto, które na trasie było jak strefa SPA, bo w połowie dystansu czekała najbardziej dokuczliwa przeszkoda – wiatr. Wiało tak, że jedynie Anaruk mógłby przebiec cały dystans bez grymasu na twarzy. Zmęczony i wychłodzony dokulałem się na metę – dosłownie. Podsumowując, Mud Max umieszczę w czołówce biegów OCR ze względu na „szalone” podejście organizatorów do tematu, które napewno nie raz zaskoczy wszystkich. I obiecuję sobie, że zacznę biegać żeby ich nie rozczarować na trasie.

/Willis

 

Poczuj klimat Mud Max i obczaj jak to wyglądało z perspektywy uczestnika. Miłego oglądania, zwłaszcza jak siedzisz w ciepłych kapciach i popijasz herbate…. my tam zamarzaliśmy 🙂

10 Mar

O tym jak wygrać z wszystkimi i z samym sobą na Warta Challenge…

by Beton Mar 10, 2016 0 Blog

WARTA CHALLENGE oczami Speedy’ego KOZAlesa:

DSC_7138

WARTA CHALLENGE Marathon&Half – Bieg #5 Ostatnia odsłona biegów nad Wartą, pierwszy raz tak licznie reprezentowana przez Mud Goats. No Rewelacyjna trasa i sprzyjająca pogoda sprawiły, że biegło się bardzo przyjemnie. No, może momentami było trochę smutno, bo większość trasy pokonywałem samotnie. Jednak wynik na mecie wynagrodził te “drobne niedogodności” i mogłem cieszyć się ze swojego pierwszego zwycięstwa. Bieg na moim ulubionym dystansie, leśne ścieżki i rodzinna atmosfera, a do tego super wynik na mecie, sprawiły, że wydarzenie można podsumować tylko i wyłącznie jednym słowem – REWELACJA! Czas: 1:20:56 Msc: 1

DSC_7224

/Speedy

WARTA CHALLENGE oczami TOMkoZY:  

Cechuje mnie jedna rzecz – w tej całej euforii po przebiegnięciu mety, gdy radość miesza się z endorfinami, wzrasta u mnie wiara w siebie, a do głowy przychodzą coraz to nowsze i ambitniejsze pomysły. Tak było podczas mojej pierwszej w życiu zorganizowanej imprezy sportowej – po przebiegnięciu Poznań Business Run w 2014r. (to był wówczas wyczyn) zapisałem się na Survival Race, na mecie pierwszego w życiu triathlonu (1/10, sic!) w Kórniku – zacząłem myśleć o tri sezonie 2016 a na mecie biegu w Pobiedziskach (27/02/2016), po poprawieniu życiówki na 10km zrodził się szatański pomysł …. a może na spontanie wystartować w półmaratonie i się „sprawdzić?”. Lubię Betona i Speediego, przynajmniej na starcie ich zobaczę…i tak oto podjąłem decyzję o udziale w WARTA CHALLENGE na dystansie HM.

12828495_1063266870362301_4147391503260011057_o

Nie afiszowałem się z tym zbytnio. Był to rodzaj wyzwania, gdyż tylko raz w życiu przebiegłem półmaraton (Poznań 2015r., czas 2 godz 3 min). Do tego nie biegam regularnie, ale ćwiczę z Mud Goats, chodzę na spinning, więc powinienem dać radę… Na kilka dni przed startem zwróciłem się do mojego Guru biegowego (nie lubi tego określenia) – Betona. Ustaliliśmy, że powinienem biec nie wolniej niż 5:30 po całej trasie.

Trzeba założyć sobie cele…mój cel podstawowy na ten dzień: zejść poniżej 2 godzin. Cel ambitny: osiągnąć wynik 1:50….nie udało się, wyszło 1:47 i to głównie za sprawą Betona…ale chronologicznie.

W sobotę 5-go marca zjawiliśmy się w Biedrusku, reprezentanci Mud Goats – Beton, Speedy i moja amatorska-biegowo osoba. Pałac w Biedrusku, biegacze wyglądający profesjonalnie (widać formę a nie ostatnie zakupy w markowym sklepie), bardzo dobra organizacja biegu, swoisty klimat (wciąga), las…jest dobrze.  Wiedziałem, że trasa przypadnie mi do gustu. W końcu będziemy biegać po lesie a nie po betonie, wróć, po twardym 🙂

DSC_7216

Pamiątkowa fotka przed w płomiennych strojach, dwuetapowy start i biegniemy. Speedy jak to Speedy, pognał do przodu i dobrze! A Beton mógłby być tuż obok Speediego, ale wczuł się w rolę mojego mentora i razem biegliśmy ramię w ramię przez ponad 21 km. Jeszcze raz wielkie dzięki Beton. Jesteś głównym ojcem mojego sukcesu. Było widać team spirit, czy raczej friends spirit…mieliśmy biec cały czas około 5:10 (wersja ambitna), ale już po paru kilometrach wiedziałem, że jest dobrze, że Beton wyczuł u mnie potencjał i biegliśmy nieco szybciej, osiągając średnią 5:00.

Biegło się fantastycznie, nie boje się tego określenia, chłodne przyjemne powietrze, muzyka w uszach, piękne ścieżki, motywujący Partner u boku i głowa pełna myśli. Tym razem bardzo skupiony. Jadąc do Biedruska słuchałem biznesowego audiobooka, gdzie mówili „wizualizuj swój sukces”…tak więc podczas biegu powtarzałem sobie „Godzina pięćdziesiąt, dasz radę” oraz „ReprezentujeszMud Goats, nie daj plamy”. Ta druga myśl sprawdziła się kiedyś podczas Spartan Race Super w Krynicy, więc i tym razem była pomocna. Od dłuższego czasu uważam, że odpowiedni trening mentalny potrafi zdziałać cuda. Motywacja i odpowiednie nastawienie kluczem do sukcesu! Dodatkowo tuż przed biegiem dostałem wyjątkowego SMSa motywacyjnego od pewnej osoby, więc tym bardziej chciałem udowodnić sobie, że zrobię to 1:50 i nie zawieźć innych.

Biegło się naprawdę bardzo dobrze. Beton co jakiś czas kontrolował czy daję radę, biegliśmy obok siebie w pełnym skupieniu. Toast na punkcie odżywczym i powrót.

Lekki kryzys miałem koło 19 km, ale wówczas Beton, wprawny obserwator, krzyknął tylko jedne magiczne hasło motywujące i od razu poczułem wiatr w plecach. Drugi krytyczny moment to końcówka – podbieg pod sam Pałac, ale znów mogłem liczyć na Betona. Dodatkowo wiedziałem, że jest dobry czas, więc „sukces” na wyciągniecie ręki. Ok, może sukces na dystans kilkudziesięciu metrów. Gdy za zakrętu, widząc już metę i zegar, zobaczyłem 1:46…. Byłem mega zadowolony z siebie i wdzięczny Betonowi. Jak widać,  ostatnie tygodnie to dobra passa, poprawione życiówki na 5, 10 i 21 km…

Sam bieg oceniam bardzo pozytywnie i będę go rekomendował innym. Bardzo dobra organizacja, ciekawa trasa (ponoć bardziej wymagająca niż twarde podłoże), specyficzna atmosfera, zapaleni biegacze jako kompanii na trasie…to był mój pierwszy i nie ostatni bieg z cyklu Warta Challenge. A wracając do początku mojej wypowiedzi…tak, w głowie mojej (i Betona) zrodził się już kolejny, jeszcze bardziej szatański bieg…

/TOMkoZA

DSC_7088

 

 

28 Lut

MUD GOATS w Pobiedziskach!

by Beton Lut 28, 2016 0 Blog

12778845_1769321236632738_3902619665468605770_o

W ostatnią sobotę lutego, Roku Pańskiego 2016, pięcioro przedstawicieli Naszej Koziej Paczki pojawiło się na starcie (i mecie :-)) I MAXCESS Zimowego Crossu w Pobiedziskach zorganizowanego przez Pobiedziska Running Team.

Bieg na bogato! I nie chodzi tu tylko o pakiet startowy (choć ten naprawdę godny – a jak jeszcze porównać go do wysokości opłaty startowej to już w ogóle respect dla Organizatorów za ogarnięcie tylu Sponsorów!) Nie chodzi też tu tylko o naprawdę dobre przygotowanie pod względem organizacyjnym – pomimo, że przecież to był “pierwszy raz” (a z tymi pierwszymi razami to różnie bywa…).

Bieg na bogato ze względu na trasę i atmosferę! Kocham biegać w lesie – i choć ciężko o życiówki w takich warunkach (nie jest to niemożliwe – czytaj dalej…), to czuję się – właśnie przy bezpośrednim kontakcie z naturą – bogato! Na trasie kilka drzewek do przeskoczenia – czysta przyjemność!

Z jakimi efektami pojawiliśmy się na mecie?

12795220_1311153942234085_8531396233238117601_o

” Bieg “I Maxcess Zimowy Cross – Pobiedziska” odhaczam na liście biegów, w których zdecydowanie warto wziąć udział przy ich kolejnej edycji. Trasa biegu, jak dla mnie, rewelacyjna – LAS! Do tego wśród uczestników biegu znalazło się aż 5 kózek :).Trasa 10 km minęła mi całkiem szybko, może trochę przez narzucone tempo ;). Czas na mecie 38:14 i 3. miejsce Open! Do tego w klasyfikacji M20 reprezentanci Mud Goats rozgromili konkurencję! Michał uplasował się na 3. pozycji, a mi udało się zająć 1. miejsce :). Te i wiele innych czynników złożyło się na bardzo pozytywne wrażenie po biegu. Oby więcej tak owocnych występów!”

/Speedy KOZAles – czas 0:38:14 – 3. miejsce OPEN (tak, tak, pudło! AGAIN!), 1. miejsce w kat. M20

12800368_10205885903289112_1545854129862923361_n

Piękny słoneczny poranek i fajny bieg I MAXCESS Zimowy Cross – Pobiedziska 20165 baba na mecie i 2msc w KAT :P:P Trasa piękna i mimo, iż nie lubię crossowych biegów było naprawdę przyjemnie. Polecam ten bieg i za rok biorę udział! Miła atmosfera, fajni ludzie i duuuuuuzo nagród i wypasione pakiety! Oby tak dalej!”

/MadKózka – czas 0:48:09 – 5. miejsce wśród kobiet, 2. miejsce w kat. K20

12771661_1015234735212950_2839113779908642114_o

“Nie lubię biegać. Biegam, bo muszę. A jak już to po lesie, więc…ucieszyła mnie wiadomość o I CROSSie w Pobiedziskach. Trasa po lesie, dystans 10km, Pobiedziska, które są mi trochę bliskie… Bieg okazał się rewelacyjny. Dobrze zorganizowany, ciekawa trasa i … poprawiona życiówka na 10km. Kameralny bieg z bogatą pulą nagród (i paleo* grochówką na mecie). „I love to see my team winning” – to był bardzo dobry bieg dla całej ekipy Mud Goats. Idealny początek soboty! Czekam na letnią edycję!”

/TOMkoZA – czas 0:46:33 -życiówka (poprawiona o 6 min!!!)

11062714_1769321243299404_5492983869300200412_o

“Pierwszy bieg w tym sezonie i życiówka pobita.Celowałem raczej na ok 58-59 min a na mecie wyszło miłe zaskoczenie. Trasa bardzo fajna i malownicza, a za rok spróbuję znów tam pobić życiówkę.”

/Mega Koza – czas 0:55:30 – życiówka (poprawiona o 3 min!)

12784560_10207640379261041_1594930537_n

i ja – Beton 🙂 czas 0:41:50 – 8. miejsce OPEN, 3 miejsce w kat. M20

Tak szczerze, to muszę się jeszcze tutaj wyspowiadać… O mało co, a bym trochę “popsuł” imprezę… Tzn. jej fragment. Zdarza mi się na krótko przed metą wyłączać myślenie – tak już mam ten kozi móżdzek dziwnie skonstruowany. Zdarzyło się w mojej biegowej historii np., że zgubiłem się na ostatniej prostej i na metę wbiegałem z drugiej strony (proszę, nie pytajcie jak to możliwe). Przed metą I MAXCESS Zimowego Crossu w Pobiedziskach natomiast zauważyłem, że Organizatorzy rozkładają taką wstęgę, którą należało by “przeciąć” swoim ciałem – tak jak gdybyś zwyciężał. Podczas biegu “3xŚnieżka=1xMont Blanc” zastosowano taki myk w odniesieniu do wszystkich uczestników – wiecie, że “każdy jest zwycięzcą”. A ponieważ widząc metę w betonowej główce od razu pojawia się myśl: “jestem zwycięzcą” byłem gotów wpakować się na tą szarfę… Ale czemu tak się dziwnie ustawili z nią? Nie na środku, na przeciwko mnie, tylko tak, że musze skręcać, odbijać…? Szkoda, że miałem słuchawki i muzykę, która zagłuszyła komunikat informujący o tym, że witamy na mecie pierwszą kobietę! Tak, tak…! Zaraz za mną była Zwyciężczyni tego biegu! A ja chamsko wpakowałbym się w jej fame! Niewiele brakowało, a miałbym pierwsze miejsce w kat. kobiet?! Jaki żal… Jeśli to czytasz, Droga Zwyciężczyni – to po pierwsze gratulacje! po drugie, jak wiesz, w porę się wycofałem i … tak po koziemu, jeśli namieszałem – przepraszam 🙂

DSC_7045

Co jeszcze zapamiętam z Pobiedzisk?

– SMSy od mojego brata, który na przesłany wynik i moje ósme miejsce open zapytał: “Czy biegło 10 osób?”, po czym dorzucił słowo uznania, za to, że “ciągle mieszczę się w kategorii M20” – z cyklu – największe wsparcie zawsze od Najbliższych 🙂

– naszą MaluTriLady, która siedząc naprzeciwko mnie rzuciła szczerym wyznaniem: “Uwielbiam beton!” – chyba się zarumieniłem… 😀 po czym nieskromnie pomyślałem “a któż nie uwielbia?” (no. może część Studentów Politechniki… :-/)

– losowanie nagród i te emocje jemu towarzyszące! 🙂

Wszystkie te wspomnienia, zatytułowane “MAXCESS Zimowy Cross Pobiedziska”, pakuję niniejszym do szufladki z napisem: “na bogato”.

A jest to szufladka, którą lubię otwierać… 🙂

Ten, który zgubił czapkę – Beton.

DSC_7065.JPG

/Foto autorstwa: Tomasz Szwajkowski, Aleksandra Szulc, MaluTriLady 🙂

10 Lut

Run Forest, Run!

by Beton Lut 10, 2016 0 Blog

Zimowy Forest Run – 07.02.2016

12185320_1711856209051216_5164617442308989798_o

Zarówno dla mnie, jak i dla wielu innych biegaczy, był to pierwszy poważniejszy bieg na otwarcie tegorocznego sezonu. Wcześniej było wiele innych okazji, na przykład podczas zimowego cyklu biegów Warta Challenge, w którym brał udział Beton (jego relację mogliście przeczytać tutaj), ale ja zacząłem dopiero teraz 🙂

Wróćmy jednak do samego wydarzenia. Forest Run to ciekawa propozycja dla wszystkich, którym zbrzydło ciągłe bieganie po asfalcie wśród betonowych blokowisk i spalin samochodów. Jak sama nazwa biegu wskazuje mamy tu niepowtarzalną okazję pobiegać leśnymi ścieżkami i to nie byle jakimi, bo prowadzącymi na terenie Wielkopolskiego Parku Narodowego! Polecam każdemu pobliskie tereny, które są idealne na spędzenie wolnej chwili na łonie natury. Jedną z atrakcji turystycznych jest wieża widokowa, z której widoczny jest cały WPN, a nawet  Poznań!

DSC_6814

 

Była to pierwsza odsłona Forest Run w wersji “zimowej”. Co prawda, pogoda wyjątkowo dopisała i mieliśmy iście wiosenną aurę, ale kalendarzowa zima była! Start biegu zlokalizowany był przy Stacji turystycznej WPN Osowa Góra niedaleko podpoznańskiej Mosiny, a wytyczona ścieżkami i szlakami turystycznymi trasa miała około 22 km.

wpn_krotkatrasa_wersjamala2015

Szybka rozgrzewka przed biegiem i po chwili stałem już gotowy na linii startu. Jeszcze przed wystrzałem, wymieniłem kilak uścisków, życząc najbliższym współzawodnikom “Powodzenia!”. Bieg rozpoczął się punktualnie o godzinie 10. Początek nie był zbyt przyjemny dla biegaczy. Był to jeden z nielicznych utwardzonych fragmentów trasy – do tego nierówną kostką brukową!

FR_01

 

Ale po kilkudziesięciu metrach wbiegliśmy w las i było już z górki i to dosłownie. Trasa obfitowała w liczne zbiegi (te były całkiem przyjemne) i jeszcze liczniejsze podbiegi, które za każdym razem wydawały się trudniejsze do pokonania. I tak, przemierzając kolejne kilometry ścieżkami Wielkopolskiego Parku Narodowego, można było podziwiać malownicze widoki mijając kolejne kilometry i okoliczne jeziora czy po prostu podziwiać piękno otaczającego Cię lasu. A za każdym kolejnym zakrętem wyłaniały się jeszcze piękniejsze podbiegi!

FR_02

Kilometry mijały mi dość szybko, częściowo pewnie z racji utrzymywanego tempa J (pozdrowienia dla Mikołaja, z którym przebiegłem lwią część trasy!). Trasa, z racji iż przebiegała przez Park Narodowy, była skąpo, aczkolwiek bardzo dobrze oznakowana. Na wszystkich skrzyżowaniach ścieżek, gdzie ktoś mógłby mieć wątpliwości którędy biec, drogę wskazywała osoba z obsługi biegu.

FR_04

Kilkaset metrów przed metą zrobiło się tłoczniej, dogoniliśmy jednego zawodnika, a kolejny deptał nam po piętach. I wtedy zaczął się podbieg. Kto był, ten wie, że do przyjemnych nie należy, tym bardziej po wcześniejszym pokonaniu ponad 21 km! A kto nie był, koniecznie musi się wybrać na trasę Forest Run, a przynajmniej na jej ostatni fragment :-).

FR_03

Na szczęście treningi z Mud Goats robią swoje, zarówno te siłowe, jak i biegowe, no i się udało! Przed metą usłyszałem jeszcze głos małżonki, która dopingowała mnie na ostatnich metrach, informując jednocześnie, że inni depczą mi już po piętach! Nie miałem już sił oglądać się za siebie, więc wycisnąłem z nóg ostatnie resztki energii, aby jak najszybciej przekroczyć linię mety. Wbiegając na metę słyszałem głos spikera krzyczącego: “Mamy trzeciego zawodnika na mecie!”.

FR_05

Na metę Zimowego Forest Run dotarło 455 uczestników, którym nie straszne były ścieżki przełajowe prowadzące przez WPN! Bieg ukończyłem z czasem 1:26:48, plasując się na 3 miejscu w kategorii OPEN, oraz na 2 miejscu w kategorii M1.

FR_06_klasyfikacja_open

Bieg Forest Run polecam wszystkim, którzy chcą wyrwać się z centrum miasta, pobiegać trochę w pięknych okolicznościach przyrody, a do tego świetnie się przy tym bawić!

//Speedy

 

—————————————————-

Autorów fotografii oznaczono na zdjęciach.

Logo i mapa biegu pochodzą ze strony http://www.forestrun.pl

1 Lut

RRR – tj. Rekonesans Rage Run!

by Beton Lut 1, 2016 0 Blog

BF2A6387.jpg
Wczoraj odbył się drugi trening zapoznający z trasą sierpniowego Rage Run – TurboKoza postanowił wpaść z wizytą, żeby sprawdzić co w trawie piszczy, a piszczy mocno. Duża frekwencja, rodzinna atmosfera, pozytywni ludzie – to wszystko czekało na północnym krańcu Wielkopolski nad brzegiem jeziora Łąckiego.

12662002_536215146556708_512924746493168535_n

12654482_536215259890030_2240173434425595480_n

Temperatura i wiatr nie rozpieszczał, więc po solidnej rozgrzewce ruszyliśmy na trasie biegu. Konkretna liczba podbiegów i zbiegów po leśnym terenie daje się we znaki już od samego początku, Dodajmy do tego sporo brodzenia w błocie, bieg w lodowatej wodzie jeziora i będziemy mieli ogólny obraz niedzielnego treningu. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na to, że w sierpniu woda nie będzie taka zimna, ale za to bagno będzie nie po kostki a po pas 🙂

12647253_536215399890016_744318103408969665_n

Po przebiegnięciu trasy, czekały na nas zasieki, lina oraz opona – każdy z uczestników mógł przećwiczyć te obowiązkowe elementy survivalowego rzemiosła.

12645227_536216623223227_7388920879245654065_n

A na koniec dla chętnych morsowanie oraz kiełbaski z ogniska. Reasumując, jeżeli chcielibyśmy spróbować opisać trasę biegu w kilku słowach to będzie to Surival Race z elementami Katorżnika.

12669598_536217213223168_3329358081350092801_n

12651355_536217379889818_5888733934978272810_n

Zapraszamy do śledzenia fp RageRun, kolejne treningi już wkrótce.

Approved by Mud Goats!

12573827_536216416556581_6727353950654682151_n

/TURBO KOZA

17 Sty

“Ranersi tańczą na lodzie” – czy warto podjąć wyzwanie na WARTA CHALLENGE?

by Beton Sty 17, 2016 0 Blog

“Pokaż na co Cię stać, ale nie jeden raz…” śpiewał niegdyś Piotr Kupicha z zespołem FEEL. Krzysiek Pilarski wraz z fundacją SPORT CHALLENGE śpiewają “Pokaż na co Cię stać 5 razy!” I ta piosenka staje się hitem list przebojów…

Dlaczego 5 razy? Tyle biegów rozgrywanych jest w ramach cyklu WARTA CHALLENGE. Biegów na dystansie… no właśnie? Pół- lub całego maratonu. Biegów odbywających się w około miesięcznym odstępie czasu. Biegów – i tu najważniejsze – w przepięknych okolicznościach przyrody! W trzecią sobotę stycznia miałem przyjemność przebiec się tą malowniczą trasą, uczestnicząc tym samym w spotkaniu nr 3 tegorocznego cyklu w okolicach rzeki Warty leśnymi ścieżkami w Biedrusku.

12593738_1037001386322183_5423298712542401144_o.jpg

Trasa? Tak jak pisałem piękna, choć tego dnia naprawdę niebezpieczna. Lwia część pokryta była lodem, po którym – co tu ukrywać – nie biega się “najwygodniej” (a na pewno nie najszybciej :-)) Bardzo dużo wysiłku trzeba było włożyć w koncentrację nad każdym kolejnym krokiem. To nie asfalt, gdzie wpadasz w rytm i klepiesz, i klepiesz te km.. Tutaj co chwilę “coś” się dzieje! Podbieg, zbieg, przeskok, bieg “bokiem” po skarpie… Tutaj jest ciekawiej! Tutaj jest TRUDNIEJ! (czy jak to się pisze w języku Mud Goats – FAJNIEJ!)

Mogłem odcinać kupony (oczywiście nie z zadartym nosem i nonszalancją) z wykonywanych  regularnie na treningach INDOOR ELITE ćwiczeń stabilizacyjnych, bo choć sytuacji awaryjnych, w których do gleby “niewiele brakowało” było bez liku, to bliższego spotkania pierwszego stopnia z podłożem ta sobota mi oszczędziła.

12493514_1036480939707561_2707558551260932457_o

Około 12-ego (?) km kolejna, jedna z wielu, zamarznięta kałuża. Ta jednak pojawiła się przed moimi oczyma zbyt późno! (tak, tak, to jest jej wina) Z racji swoich gigantycznych rozmiarów (jak na kałużę) moja psychika postanowiła nazwać ją nawet stawem! (miała mało czasu na szukanie poprawnego słownictwa, wybaczcie jej) … Opcja 1. Spróbować wyhamować i ominąć. Opcja 2. “Przecież jest lód, a ja jestem taki leciut…. K@#A MAĆ!” Jedna (prawa) stopa + 1/3 łydki (jednej – prawej)  w lodowatej wodzie = 1500 igiełek (BA! IGIEŁ!) przeszywających te części ciała… Ale jak mawia stare ranersowe porzekadło: “Mówi się trudno, biegnie się dalej” 🙂 🙂 🙂

Z hitów na trasie był jeszcze pomostek – kto biegł wie, o czym mowa, kto nie – słowo pisane nie odda! 🙂

12031425_1036481389707516_7398806219555342645_o

Po takim biegu – wierzcie mi – czuć było nogi. Choć to “połówka” to trudne warunki dorzuciły swoje do pieca. Stąd ogromny SZACUNEK dla tych Ranersów, którzy pętlę po Biedruskich lasach robili po raz drugi dobijając tym samym do Królewskiego Dystansu.

Na pokonanie asfaltowej połówki potrzebuję ok. 1godz.30′. Tutaj ten sam dystans dodał prawie kolejne pół godziny. Ktoś mógłby napisać/powiedzieć, że “tutaj czas się nie liczy” – BZDURA!! 🙂 Tutaj czas się liczy jeszcze bardziej! Ale niekoniecznie ten w tabelce z wynikami! Masz CZAS na to, by pobyć w jednym z piękniejszych miejsc, z dala od zgiełku, z dala od problemów, z dala od masówek…  Ten CZAS jest Twój! Nie można o nim pisać czy mówić, że “się nie liczy”! 🙂

12496076_1036481296374192_1286631437031241312_o.jpg

Nie sposób nie wspomnieć też o znakomitej atmosferze jaka panuje przed biegiem, w jego trakcie oraz po przekroczeniu linii mety. Tą atmosferę tworzą ludzie! Pozytywnie zakręceni ludzie! A jak o pozytywnie zakręconych ludziach piszę, to nie może zabraknąć Jej! Monia! Bliska Przyjaciółka MUD GOATS, którą poznacie po tym, że najpierw pojawia się uśmiech, później Ona, a gdy wydaje się Wam, że nasza blond wymiataczka znika, to i tak ten uśmiech pozostaje z Wami na jeszcze długo-długo! Monia, dzięki Ci za wspólne grzanie pośladków! – jakkolwiek by to nie brzmiało… 🙂

12471531_1037002546322067_831571104985394816_o.jpg

Jak na imprezę w karnawale przystało wyglądaliśmy niczym tańczący na parkiecie. A że zamiast parkietu lód? Był kiedyś taki program w TV – “Ranersi tańczą na lodzie” – czy jakoś tak… W programie tym jury w składzie fundacja SPORT CHALLENGE wiesza Ci na szyji przeza..isty medal. W tym odcinku medal miał czarną obwódkę dookoła. Jeśli spojrzysz na dwa poprzednie (żólty i niebieski) oraz zdobędziesz dwa kolejne (zielony i czerwony) będziesz posiadaczem olimpijskiej kolekcji!
(tak, tak, paralela do kółek olimpijskich na rok olimpijski!) GENIALNY POMYSŁ! Mało tego! Na medalu znajduje się wieniec, lecz nie z liści laurowych, lecz liści drzew, które spotykasz na trasie biegu. W styczniu były to dęby… Przypadek…? 😉

12473522_1037002922988696_3688972026221965231_o

Po biegu opcja ciepłego prysznica w pokojach hotelowych Pałacu Biedrusko (no w takich warunkach to potu po biegu z siebie nie zmywałem 😉 ), wyśmienity posiłek regeneracyjny i spotkanie z biegowym Gościem-Gwiazdą – tym razem był to Artur Kujawiński, który przez 35 godzin bez przerwy pokonał dystans z Aten do Sparty!!!

Wiem, co myślisz… Bieg WARTA CHALLENGE brzmi jak ideał… Jakby Ktoś myślał tu o każdym najdrobniejszym szczególe. Zdradzę Ci coś. Tak jest! Gdy parę miesięcy temu poznałem Krzyśka Pilarskiego – Komandora WARTA CHALLENGE byłem w szoku. W szoku, że są ludzie, którym tak bardzo zależy, by biegacze czuli się idealnie na ich imprezie biegowej. W dobie “bieg za biegiem obok biegu” coraz częściej – niestety – wielu Organizatorów – adresata imprezy zamienia z Biegacza na konto bankowe. Tutaj – w Biedrusku – czujesz się szczęśliwy. Czujesz, że właśnie tego chciałeś. Czujesz, że ktoś zorganizował event pod Ciebie i zrobił wszystko co możliwe, by było perfect! Znakomite oznakowanie trasy, dobrze wyposażone punkty odżywcze czy strefa regeneracyjna po biegu oraz dopracowane detale organizacyjne owinięte płaszczem z liści Biedruskich Lasów oraz szalikiem z Warty sprawiają, że odpowiedź na pytanie “czy warto podjąć wyzwanie?” jest banalnie prosta…

Warto, droga WARTO!

/Koza z Betonu

UWAGA! Zamieszczone w poście zdjęcia są autorstwa:

Fotografia Tomasz Szwajkowski

WARTA CHALLENGE Marathon&Half

30 Gru

Goodbye 2015

by Beton Gru 30, 2015 0 Blog

Jedni powiedzą, że “teraz to zmienię całe swoje życie!” Inni, że “nie zmieni się nic, tylko nam znowu lat przybędzie”. Nieważne czy należysz do którejś z tych grup czy też nie – jedno jest pewne – rok 2015-ty za kilkanaście godzin przejdzie do historii.

Dla MUD GOATS była to piękna historia…

Nie tak dawno-dawno temu nie za górami, nie za lasami żyło sobie stado Kózek, które wyróżniało się na tle innych ssaków specyficznym ogniem w oczach na myśl o taplaniu się w błocie. (Od pewnego czasu ogień ten można obserwować nie tylko w oczach 😉 )

12375009_893014194139220_5736073319081336936_o

Przez cały ten rok pod wodzą Kozy Alphy wyciskali z siebie i z innych 🙂 siódme poty odkrywając silniejsze wersje siebie. Przeprowadzili – jak na Poznań przystało – WUCHTĘ treningów – indoor (video), outdoor (video), biegowych – dzieląc się swoją pasją i doświadczeniem. Starali się kręcić prawdziwą KARUZELĘ MOTYWACJI – od samego początku roku 2015 – CZAS NA ZMIANY – do jego końca – ODKRYJ SILNIEJSZA WERSJE SIEBIE. Może ktoś jeszcze wspomina 2015 powtórzeń (video)? 😉

alpha

Pojawiali się na biegach dłuższych i krótszych, maratonach, ultramaratonach, triatlonach, zawodach pływackich… m.in.:

Wspomnienie z MATTONI KARLOVY VARY HALF MARATHON

Bieg Rzeźnika oczami Kozy z Betonu

Do trzech razy sztuka…

„ANYTHING IS POSSIBLE” czyli MAD KÓZKA na IRONMAN GDYNIA

Kórnik Triathlon Edycja Pierwsza …..

„Czterdzieści (dwa) km minęęęłooo jak…” – 16.PKO Poznań Maraton

Półmaraton po maratonie

image2

ale pojawiali się przede wszystkim na biegach OCR, gdzie praca zespołowa odpowiadała na pytanie: “Po co to wszystko?” 🙂 (choć nie każdy but podzielał zawsze tę miłość do błotnego SPA… 😉 )

Speed Cross Race  +  video

W błocie Krainy Wygasłych Wulkanów

„2/3 drogi do Trifecty”, czyli SPARTAN RACE w Krynicy

Dokument z Lublińca – BIEG KATORŻNIKA  +  video

VI Bieg Morskiego Komandosa – Kategoria Hard

ME Survival Race 2015 Poznań – video

Runmageddon Rekrut Poznań – video

11178309_834618923288989_56397474003287268_n

Spotykali się nie tylko, by porzucać w siebie piłką lekarską, nie tylko by podać sobie upier..oloną błotem dłoń, ale i by zatańczyć do disco polo, zjeść razem grillowane warzywka czy podzielić się wigilijną pizzą.

12363269_893014050805901_5286812626406951055_o

Albowiem parafrazując klasyka Mud Goats to już nie Sports Team – to stan umysłu 😉

Na koniec 2014 roku Alpha napisał: “oby kolejny był jeszcze cięższy”. Udało się 🙂 A tych, którzy martwią się zastosowaniem w powyższym tekście czasu przeszłego uspokajam! Tak się po prostu pisze/czyta bajki… I choć rok 2015 był bajką, to – patrząc na Kozie pomysły i plany, które nie gasną razem z Bożonarodzeniowymi lampkami – najlepsze dopiero przed nami! 🙂 We promise.

2016-ty, oj szykuj się…

/Koza z Betonu

21 Lis

ODKRYJ SILNIEJSZĄ WERSJĘ SIEBIE

by Beton Lis 21, 2015 0 Blog

Mud Goats. Ci to mają zdrowie. Wysportowani, zapier..alają jak dzikie… yyy…kozy(!) trzymając do tego (prawie) non stop uśmiech nr 7 na twarzy… Szkoda, że ja tak nie potrafię…

WRÓĆ!

Nasza MaluTriLady zabawiła się w dociekliwą Panią blond-detektyw i sięgając po zakopane w najciemniejszych zakamarkach naszych dysków zdjęcia z folderu pt:”NIGDY NIKOMU NIE POKAZYWAĆ” urządziła prawdziwie MOTYWACYJNĄ ucztę! Jesteście głodni wrażeń? Macie apetyt na siły do działania?

Zapraszamy! Oto nasze menu! SMACZNEGO! 🙂

PRZYSTAWKA vel WPROWADZENIE

Niby wszystko w naszym życiu dzieje się po coś lub z jakiegoś powodu.

Tak samo nasze wybory życiowe – jeśli decydujemy się na jakiś krok to na pewno kryje się za tym określony cel.

Każdy miał przed sobą jakiś swój „pierwszy raz”, mówimy tu o sprawach związanych z wyglądem 🙂

Pamiętacie te postanowienia „aaaa od jutra dieta” albo „od poniedziałku dieta, ale od tego następnego.”

A w kolejny poniedziałek koleżanka przyniosła pyszną drożdżówkę  i  boom – cały plan do kosza.

I kolejny dzień …… „Dobra, teraz to już na pewno biorę się za siebie, kupuje karnet i będę ćwiczyć.”

I tak wylądowała na siłowni 3 razy na miesiąc, a po treningu „hmmmm może kawałek ciasta” – hahah koń (koza?) by się uśmiał(a?) 🙂

Znajome? No jasne, że tak – i to dla większości z nas!

DANIA GŁÓWNE vel ROZWINIĘCIE

Ja, MadKózka, od zawsze związana ze sportem: taniec, biegi, siłownia – wszędzie gdzie była aktywność fizyczna, byłam i ja.  Nie istnieją dla mnie granice, a jeśli taka się zdarzy – trzeba jakąś ją przejść.

Oto ona  ….. granica dla mnie bezwzględna WYGLĄD ! Wydawało by się, że to my – kobiety, mamy bzika na tym punkcie … nie nie nie!  Zapewniam Was, facetów tez się to tyczy 😛

Sama się zaczęłam zastanawiać jak to jest możliwe, że tyle robię, a jakoś fit to mało wyglądam.

Zdecydowałam się na krok na przód – zmiana diety. Samo słowa “dieta” to pojęcie względne prawda?

Patrząc z mojego punktu widzenia to rzeczywiście ją miałam, ale z praktycznego punktu była to komedia.

Na obiad sałatka z kurczakiem aaaaaa zaraz po obiedzie lody 😛 No jeden nie zaszkodzi.

Tak było na początku tej długiej i ciężkiej drogi, która teraz ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.

PAULA

Never give up

/MadKózka aka MaluTriLady

 

Nie będę opisywać całego procesu przemian, bo naprawdę sporo tego , uwzględnię tylko, że moja psychika również przeszła metamorfozę 😛

Jak się później okazało, mam wiele nietolerancji pokarmowych oraz małe problemy jelitowe co bardzo komplikowało sprawy żywieniowe.

Nawet niektóre, zdrowe rzeczy wpływały na mnie strasznie, bóle brzucha czy złe samopoczucie, itp.

Stwierdzenie “jesteś tym, co jesz” jest prawdziwe, wierzcie mi!

Metodą prób i błędów doszłam do odpowiedniego etapu w moim życiu, że wiem co jem, jak to robić oraz kiedy jeść.

Jeden przykład to za mało żeby potwierdzić regułę a  więc jest ich/nas dużo więcej 🙂

Większa część naszej koziej ekipy przeszła zmianę na  „lepsze ja”  i niekoniecznie są to tylko przemiany pozbywania się nadmiaru tkanki tłuszczowej, ale i przybieraniu masy – co dla niektórych też jest niezłym wyzwaniem.

 

Po prostu ODKRYLIŚMY SILNIEJSZĄ WERSJĘ SIEBIE. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Wiadomym jest, że pierwsze spadki są widoczne stosunkowo szybko, ale dalsze „zrzuty balastu” czy „rzeźba” wymaga cierpliwości, regularnych ćwiczeń i silnej woli. Powiedzenie ludowe mówi, że „płaski brzuch” (a to było celem większości z nas) buduje się w kuchni, a więc  przez odpowiednie żywienie. Odpowiednie żywienie w sensie: co jem, kiedy jem i ile jem. Jeśli będziecie robili zakupy w markecie i zobaczycie gościa, który najpierw obraca wszystkie jogurty naturalne składem do przodu, a później przez parę minut porównuje ich składy, by wybrać ten o idealnej proporcji cukru do tłuszczu – to pewnie TOMkoZA po cywilnemu. Albo jeśli zobaczycie uśmiechniętego 30-latka z włosami a la „Żar Tropików”, który na stacji paliw z pogardą patrzy na chipsy, Grześki i wybiera mieszankę studencką – to pewnie ALPHA jadący w trasie.

A czy Tobie zdarzyło się pójść kiedyś na imprezę i zamiast drinków rumu z colą poprosić o wodę? [Pomijamy tutaj nasze instagramowe zdjęcie z integracji RMG]. Tak, wydasz się dziwnym człowiekiem dla ludzi spoza świta „fit”, ale pamiętaj po co zacząłeś/zaczęłaś. Metamorfoza to długa droga, ale satysfakcja na jej ukończeniu jest porównywalna z ukończeniem jakiegoś arcytrudnego biegu OCR. Coś o tym wiemy 🙂 Spójrzcie na fotkę TOMkoZY. Jaki smutny w 2013 roku, a jaki pewny siebie w 2015.

TOMEK

Work harder

/TOMkoZA

 

Z lewej strony ciąża spożywcza, a z prawej całkiem płaski brzuch. Czego to wymagało?? Zmiany sposobu odżywiania, treningów, wytrwałości i odpowiednich ludzi w koło, którzy zamiast wciskać w kinie colę i nachos z sosem serowym podawali marwitki albo pisali wiadomość „i co dzisiaj zrobiłeś, żeby było lepiej?”. Nie każemy Wam tutaj wstępować do Mud Goats czy odrzucać dotychczasowych znajomych, ale zadbajcie o wsparcie innych osób. To kim się otaczasz, czy to w biznesie czy w sporcie, pomaga w realizacji celów. Lepiej być najlepszym w słabym stadzie czy najsłabszym w stadzie najlepszych? Ale wróćmy stricte do przemian. Metamorfozy są do zrealizowania. Prezentujemy Wam nasze zdjęcia – bez filtrów i retuszy jak na okładkach Men’s Health czy Playboy’a. Mud Goats to nie tylko treningi mające na celu „okrycie silniejszej wersji siebie”, to już pewien „healthy lifestyle”. Zapraszamy na nasze treningi, nie gwarantujemy, że w ciągu miesiąca zjedziecie 20 kg i będziecie mieć kaloryfer niczym  nasz Wódz, ale służymy pomocą i wsparciem. Skoro nam się udaje zmieniać ku lepszemu, a jesteśmy zwykłymi ludźmi, to dlaczego Tobie ma się nie udać?

 

Oto przykłady naszych przemian. Internety zdecydowanie wygrywa Michał – Koza Alpha. Nie do wiary to mało powiedziane 🙂

renia

“Kiedy zgubisz swoje wymówki znajdziesz wszystkie swoje rezultaty “
Nie tylko zmieniam się fizycznie, ale również psychicznie dlatego warto włożyć odrobinę serca w to, co robimy i dążyć do wyznaczonego celu. Moim celem jest, aby wiosną zobaczyć się w lustrze i powiedzieć “zwyciężyłam” 🙂
/NarKoza

mega

Wiem Kim Jestem. Wiem na co mnie stać. Wiem Co chcę osiągnąć. Zawsze wierz w siebie, bo tylko wiara zaprowadzi cię na szczyt. Szukaj motywacji w rodzinie i przyjaciołach a wszystkie twoje marzenia się spełnią.

/MegaKoza

 

beton

Trudności? Są po to, by je pokonywać 😉

/Beton

 

alpha

“Do something today that your future self will thank you for”

/Koza Alpha

Więcej o tej NAJ z naszych przemian na naszym blogu:

CZAS NA ZMIANY

 

DESER vel ZAKOŃCZENIE… A MOŻE POCZĄTEK…?!

Magda G. pewnie chciałaby zrobić “Kuchenną rewolucję” ciskając talerzami i ku@#ami, bo przecież “za słone!!!”. Tak, to prawda.  Gratulacje Pani Magdo, tak, ten POT, POT wyciskany na treningu jest słony jak cholera! … ale smakuje znacznie lepiej niż czekoladowy torcik! Nie, nie stwierdzono u Nas jeszcze (oficjalnie) zaburzenia funkcjonowania kubków smakowych!

Teraz Twoja kolej!

Spójrz na MudGoats inaczej niż zwykle!

Spójrz na Alphę, który po wejściu na czwarte piętro był zasapany jak lokomotywa. Spójrz na MaluTriLady, u której (cytat) “najpierw biegł tłuszcz, a dopiero potem ona”. Spójrz na TOMkoZĘ, który wcina sobie spokojnie golonkę. Spójrz na NarKozę, która nie wierzyła, że będzie stawać w szranki z dwudziestolatkami na najtrudniejszych w kraju biegach z przeszkodami. Spójrz na MegaKozę, który kiedyś to dopiero był Mega! Spójrz na Betona, który po przebiegnięciu dwóch kilometrów musiał robić STOP, a zdjęcie koszulki na plaży oznaczało traumę.

Spójrz na siebie. Może gdzieś widzisz jakieś – choćby drobne – podobieństwo?

Przetrzyj te oczy. Spójrz jeszcze raz!

Spójrz na Alphę, który trasy biegów OCR przemierza jak gdyby nie miały żadnych przeszkód, a na martwym wrzuca 200kg.  Spójrz na MaluTriLady, która wskakuje na pudła Triatlonów prezentując coraz piękniejszą sylwetkę. Spójrz na TOMkoZĘ, który stał się synonimem zdrowego nie tylko żywienia, ale i stylu życia. Spójrz na NarKozę, która ociekając błotem ściska w dłoniach medal z Biegu Katorżnika. Spójrz na MegaKozę, który maleje w pasie, rośnie w bicku. Spójrz na Betona, który zachłysnął się górskimi ultramaratonami i nie ma kompleksów pt:”policz moje żebra”

Spójrz na siebie. Przecież jesteś tam!

Weź teraz wyciągnij tę kartkę z szuflady. Tę zatytułowaną “Lista powodów, które nie pozwalają mi na zmianę” Masz ją? Tak, tę z napisem: “JA??? JA nie dam rady…”

Masz dwa wyjścia.

Pierwsze. Szukać nowej kartki i nowej wymówki. Tę starą wyrzuciliśmy za Ciebie do kosza, sorry.

Drugie. W końcu zrobić to, o czym może od dawna marzyłaś/eś. W końcu rzeczywiście coś zmienić. W końcu ODKRYĆ SILNIEJSZĄ WERSJĘ SIEBIE…

 

/MaluTriLady & TOMkoZA & Koza z Betonu/

 

Strona 2 z 612345...Ostatnia »
Scroll Up